poniedziałek, 6 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 5

Przełknęłam cicho ślinę, przyglądając się jak Zayn z gracją porusza się po swoim królestwie. Nawet na mnie nie zerkał, co muszę przyznać, troszkę mnie zabolało, ale nic na to nie poradzę, on nie jest dla mnie.
- Proszę usiąść. – wskazał na krzesło obok jego biurka, a potem zerknął na mnie i uniósł na krótko kącik ust.
Skinęłam niepewnie głową i usiadłam na wskazanym miejscu, od razu zakładając nogę na nogę. Nie mogłam oderwać od niego wzroku i to było najdziwniejsze w tym wszystkim.
- Chce pani coś do picia? – uniósł lekko brew, zerkając na mnie przez ramię.
Och, teraz jestem panią?
Pokręciłam delikatnie głową, siląc się na grzeczny uśmiech.
- Nie, nie jestem spragniona. – odparłam ze spokojem, na co on skinął głową.
Poprawił guzik marynarki i usiadł wygodnie na krześle obrotowym, które stało przy jego biurku.
- Dlaczego pani tutaj jest? – znów uniósł brew, tą ze szramą i przechylił lekko głowę w bok.
Przełknęłam ciężko ślinę, poprawiając się na krześle, gdyż czułam się mało komfortowo pod czujnym okiem tego mężczyzny.
- Moja współlokatorka miała przeprowadzać z tobą…
- Panem. – przerwał mi ostro, zaciskając szczękę. – Jestem w biurze, w pracy, nie jestem twoim znajomym, Smith.
Znów przełknęłam ślinę, która z trudem spłynęła do mojego gardła, ręce stały się strasznie mokre, czyżbym się pociła? Nigdy się nie pocę.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia, wyprostowałam się, ale gdy podniosłam wzrok na parę kakaowych oczu, moje serce odmówiło posłuszeństwa i zaczęło bić jeszcze szybciej niż zwykle, a przy nim bije w zadziwiającym tempie, nawet jak na nie.
- Moja współlokatorka… - przerwałam, aby wziąć głęboki oddech. – Miała przeprowadzić z panem wywiad, jednak coś jej wypadło i jestem w zastępstwie.
Zayn, albo może znów Pan Garniturek uniósł brew, jakby nie wierzył w autentyczność moich słów, jednakże po chwili skinął głową i splótł ręce, kładąc je na biurku.
- Jaki to wywiad?
Jęknęłam w duchu, nic nie wiem, kompletnie nic, mam mu to wytłumaczyć tak normalnie, czy lepiej nie, bo naskoczy na mnie, dlaczego używam prostackiego języka w wieżowcu, w którym powinno chodzić się w ochronce na butach, żeby płytek nie ubrudzić.
- Mam zadać panu kilka pytań, które mam na liście. – popatrzyłam na niego, on jedynie od czasu do czasu mrugał i nie mogłam oderwać oczu od jego długich, za długich rzęs. – Są to pytania dość prywatne, więc nie musi pan na nie odpowiadać, pozwoli pan, że będę zapisać odpowiedzi na kartce, o ile panu to nie przeszkadza.
- Zazwyczaj dziennikarze mają ze sobą dyktafony, łatwiej i praktyczniej jest zapisywać rozmowę w formie dźwiękowej niż ręcznie, jednak to pani wybór, nie mogę kierować pani wyborami.
Kącik jego ust uniósł się na chwilę, odsunął się od biurka na krześle, otworzył jedną z szafek w biurku i wyjął z niej klik małych karteczek, położył je na biurku i przesunął w moją stronę, a gdy je chwyciłam złapał moją dłoń i przytrzymał przez chwilę w swojej.
- Chciałbym być przy tobie poważny, nawet nie wiesz jak bardzo. – powiedział cicho, patrząc na moje palce. – Nawet nie wiesz jak dziwnie jest mi przeprowadzać wywiad z tobą, myślałem, że Miranda serio da sobie radę, przyjdzie i nie będzie w tym żadnego problemu.
Westchnęłam cicho i zabrałam niechętnie dłoń, wyrwałam jedną z karteczek, wyjęłam kartkę z pytaniami i odchrząknęłam, czekając aby Zayn usadowił się wygodnie.
- Mogę zaczynać? – uniosłam lekko brew, na co on zmarszczył swoje.
- Nie studiujesz dziennikarstwa, zadajesz nieprofesjonalne pytania. – stwierdził, pocierając kciukiem knykcie swojej lewej dłoni.
- Nie, studiuję prawo, ale nie o tym mamy mówić. – uniosłam lekko brew, a on się jedynie uśmiechnął.
- Tak, możesz zacząć.
Wzięłam krótki oddech i zerknęłam na kartkę z pytaniami.
- Z iloma kobietami pan spał? – popatrzyłam na niego i przygryzłam mocno wargę, gdy zdałam sobie sprawę, że to przeczytałam.
W tej chwili chciałam się zapaść pod ziemię, nie wychodzić ze skorupy, lub po prostu umrzeć.
Zayn zmarszczył na chwilę brwi, zacisnął usta i szczękę, zamknął oczy i wypuścił oddech przez nos.
- Chodzi o jedną noc czy na dłuższą metę? – uniósł lekko brew i popatrzył na mnie ostrym wzrokiem kawowych tęczówek.
- N..a dłuższą metę. – wydukałam i pokiwałam lekko głową.
Westchnął przeciągle, pocierając palcami wskazującymi swoje brwi, potem jedną dłonią przetarł twarz i podrapał się po brodzie.
- Na dłuższą metę… miałem… - zamyślił się na chwilę, przymykając na moment oczy. – Miałem z dwadzieścia kochanek, ani jednej dziewczyny.
Przepraszam, czy mogę zwymiotować?
Zaschło mi w gardle, starałam się na niego nie patrzeć, ale nie mogłam odwrócić od niego wzroku i chciałam uciec jeszcze bardziej niż wcześniej.
Postanowiłam się opanować, serią głębokich wdechów i wydechów, on siedział spokojnie, oglądając jak ja staram się nie zwymiotować na jego drogie biurko.
- Jak blisko jest pan z rodziną? – uniosłam lekko brew, to pytanie nie jest takie złe.
Wzruszył lekko ramionami i przeczesał włosy dłonią.
- Z Waliyhą jestem dość zżyty, Trisha mnie toleruje, Safaa uwielbia, Doniya… ma swój świat, Yaser. – zatrzymał się i westchnął cicho. – Yaser mnie nie chce, nie uznaje mnie jako swojego syna, więc mogę powiedzieć, że jestem blisko ze swoimi młodszymi siostrami oraz matką.
Skinęłam delikatnie głową, zapisując dokładnie to co powiedział.
- Czy jest pan gejem? – popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem, starając się, żeby wyglądał najbardziej naturalnie.
Zayn zaśmiał się cicho i pokręcił głową, pocierając brodę.
- Nie, nie jestem gejem. Nie mam nic do osób homoseksualnych, jednak ja nie jestem w tej… mniejszości. – posłał mi lekki uśmiech, a ja jedynie pokiwałam głową i zapisałam jego odpowiedź.
- Ile ma pan lat? – przechyliłam głowę w bok.
- Jestem sześć lat starszy od ciebie, mamy urodziny w tym samym miesiącu.
Uniosłam lekko brew i chciałam spytać się go skąd do cholery wie kiedy ja mam urodziny, ale powstrzymałam się.
Zapisałam jedynie to co powiedział i popatrzyłam na kartkę, jeszcze kilka pytań i będę wolna.
- Dlaczego zdecydował się pan na założenie firmy?
- Nie założyłem jej. Dostałem w prezencie.
Uniosłam lekko brew, ale skinęłam głową, zapisując to co powiedział.
- Więc kto panu pomógł w osiągnięciu tego sukcesu?
- Ta firma należała do Grahama. – odparł i wzruszył lekko ramionami. – To zmarły już ojciec mojej adopcyjnej matki, zapisał mi tą firmę w spadku, przez co naraził się Yaserowi, jednak Graham rzadko przejmował się jego opinią, dlatego dość często się kłócili, a ja mam przez to na pieńku z ojcem.
Pokiwałam lekko głową, nie wiedząc czemu on mi to wszystko opowiada, jednak zapisałam skróconą wersję jego wypowiedzi.
- O której zazwyczaj chodzi pan spać?
Zaśmiał się cicho, tym swoim zduszonym śmiechem i pokręcił głową.
- Wybacz, rozśmieszyło mnie to.
Wzruszyłam lekko ramionami i westchnęłam cicho.
- To pytania Mirandy, nie ma pan za co przepraszać. – posłałam mu lekki uśmiech.
- Wracając do pytania, około drugiej w nocy, a staję koło piątej. – pokiwał głową na boki.
Zamrugałam kilkakrotnie, ale zapisałam jego odpowiedź nie chcąc przedłużać.
- I to już ostatnie pytanie. – odchrząknęłam. – Ma pan rodzeństwo? – złożyłam kartkę z pytaniami i schowałam ją.
- Tak, już odpowiadałem. – uniósł lekko brew. – Safaa, Waliyha i Doniya. Trzy siostry. Adopcyjne, można dopisać, ale o tym każdy wie.
Nie ja, ale mama zawsze mi mówiła, że nie jestem jak każdy.
Zapisałam jego odpowiedź i złożyłam również tą karteczkę, oddałam mu długopis, skinęłam głową i wstałam.
- Dziękuję za wywiad i poświęcony mi czas. – wyrecytowałam i posłałam mu uroczy uśmiech.
Odwróciłam się na pięciu i ruszyłam do drzwi, gdy nagle złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Może dasz się wyciągnąć na lunch? – uniósł lekko brew, gdy patrzyłam na niego i wbił we mnie wzrok, tak przenikliwy, że bałam się oddychać.
Przełknęłam cicho ślinę i starałam się pokręcić głową, ale moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa.
- Możemy iść. – wydukałam po chwili i przeklęłam się w myślach, bo mogłam normalnie odmówić, ale nie, wolałam potwierdzić.
Lekki uśmiech zagościł na jego ustach i moje serce zatrzepotało, wiedząc, że to przeze mnie on tam jest i jest taki cudny.
- Wybierzesz gdzie pójdziemy.

Otworzyłam przed nim drzwi i uśmiechnęłam się szeroko gdy do moich nozdrzy dotarł zapach frytek i hamburgerów. Zerknęłam przez ramię na Zayna, który wyraźnie się skrzywił i poprawił marynarkę.
Wyglądał komicznie, stojąc w drzwiach McDonalds’a w garniturze, ale przecież to tylko krótkie oderwanie się od pracy w biurze.
- Czy ty sobie żartujesz? – uniósł lekko brew, rozglądając się po wnętrzu z obrzydzeniem. – Ja w takim…
- To zwykły fast food, nie przesadzaj. – burknęłam cicho i wywróciłam oczami, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Zajmij stolik, kupię ci happy meal i dam zabaweczkę, co? – uśmiechnęłam się uroczo, a on zmarszczył brwi i pochylił się tak, że nasze twarze były na tym samym poziomie.
- Nie prowokuj mnie. – syknął i uniósł brwi.
- Nie prowokuję, zajmuj stolik. – odparłam spokojnie i zaczęłam bujać się na stopach.
Westchnął zrezygnowany i przetarł twarz dłonią, posłałam mu jeszcze uroczy uśmiech i odwróciłam się na pięcie.
Ustawiłam się w kolejce za jedną z kobiet, która w ręce trzymała dzisiejszą prasę. Zmarszczyłam lekko brwi i dotknęłam jej ramienia.
- Przepraszam. – zaczęłam cicho, gdy kobieta spojrzała na mnie przez ramię. – Czy mogę na chwilę gazetę? – spytałam nieśmiało, wskazując na papier w jej dłoni.
Kobieta popatrzyła najpierw na mnie, potem na gazetę i znów na mnie.
- Kto jest na okładce? – spytała mnie gdy rozłożyła gazetę, a moim oczom ukazał się brunet o przeszywającym wzroku. – Znasz go? – uniosła lekko brew, zapewne widząc moją minę.
- To… - przełknęłam cicho ślinę i rozejrzałam się starając zlokalizować mojego towarzysza.
Siedział spokojnie na krześle przy oknie i podziwiał malowidła na ścianie, szczególnie przypadł mu do gustu clown z czapeczką w kropeczki. Co za dzieciak.
- To nie on? – spytała kobieta, wskazując palcem na Zayna, a ja westchnęłam cicho.
- Tak, chyba to on. – mruknęłam i uśmiechnęłam się krzywo, patrząc z zaciekawieniem na okładkę.
Młody milioner, łamacz kobiecych serc wypowiada się jak radzi sobie z otaczającą go płcią przeciwną”
Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową.
- Czy mogę pożyczyć tą gazetę? Potem ją pani odniosę. – uśmiechnęłam się do kobiety, a ona skinęła głową i podała mi czasopismo.
- Zayn Malik, co? – uśmiechnęła się lekko, wpatrując w mężczyznę. – Jest przystojny, trzeba to przyznać.
Zaśmiałam się znów i zakryłam usta dłonią, przytakując jedynie.
Po chwili kobieta zabrała swoje zamówienie, gdyż czekała, żeby je odebrać, ja zaś złożyłam zamówienie i czekałam, aby je zabrać. Oparłam się o blat poza kolejką, rozłożyłam gazetę i znalazłam artykuł o Maliku.
Ma pan 25 lat, jak czuje się pan w roli bogatego singla?”
„Czasami samotność mi doskwiera, to fakt, ale radzę sobie z nią, dość skutecznie.”
„Czy mógłby pan zdradzić nam te swoje skuteczne sposoby?”
„Oczywiście (śmiech). Można chodzić do różnych klubów, albo spotykać się ze znajomymi.”
„Umawia się pan na randki?”
„Och, nie. Bardzo rzadko, moja praca na to nie pozwala, chyba sam rozumiesz.”
Zacisnęłam zęby, złożyłam gazetę i odebrałam tackę z naszym jedzeniem.
Wsunęłam zwiniętą w rulon gazetę pod pachę i powoli ruszyłam w kierunku mężczyzny, który czekał na mnie, ale nie chciałam teraz z nim rozmawiać.
Popatrzył na mnie gdy z hukiem postawiłam przed nim obiecaną tackę z happy mealem.
Uniósł brew z widocznym zdziwieniem i popatrzył na pudełko, a potem na mnie.
- Znowu sobie kpisz. – parsknął śmiechem i pokręcił głową. – Nie będę jadł tego…
- Zjesz to, niczego innego dla ciebie nie mam. – fuknęłam i usiadłam po drugiej stronie stolika, rozkładając na blacie gazetę i zastawiając się swoją tacą.
- Nina. – zaczął spokojnie i uniósł znów brew ze szramą. – Co ci jest? – wyciągnął do mnie dłoń, ale ja zajęłam się rozpakowywaniem mojego burgera.
- Łamacz kobiecych serc, co? – uniosłam lekko brew, a on wyraźnie się spiął. – Nie masz czasu na randki. Praca ci nie pozwala, ach tak. – wywróciłam oczami i wgryzłam się w swój lunch.
Zayn siedział sztywno na krześle przede mną ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętą szczęką, przez co wydawała się być ostrzejsza i wyraźniejsza niż zwykle.
- Co ty bredzisz? – burknął po chwili i niezdarnie zabrał się za otwieranie pudełka z happy mealem.
- Nic, tylko umiem czytać po angielsku. – wywróciłam znów oczami i spuściłam wzrok na gazetę.
Odepchnął momentalnie moją tackę i wyrwał mi gazetę sprzed nosa.
- Hej, oddawaj to! – wyciągnęłam do niego rękę, ale zastawił się ramieniem i popatrzył na okładkę, a jego oczy błysnęły złośliwie.
- The Sun. – popatrzył na mnie i pokręcił głową, odkładając z hukiem czasopismo. – Wierzysz w te brednie? – oparł ręce na stoliku i wbił we mnie ognisty wzrok. – Wierzysz? Ufasz temu szmatławcowi?
Przełknęłam jedzenie i pokręciłam powoli głową.
- Oni mogą napisać, że jestem papieżem czy kurwa w ciąży, uwierzysz im? – podniósł lekko głos przez co wtuliłam się w krzesło i spuściłam wzrok na nadgryzionego burgera. – Napiszą, że mam żonę po czterdziestce i setkę dzieci, uwierzysz? Pytam się, uwierzysz?! – wrzasnął i uderzył dłońmi o blat stolika.
Nagle wszystkie rozmowy ucichły, całe pomieszczenie było jakby puste, słychać było tylko jego urywany oddech, moje przyspieszone bicie serca i strzelanie jego kręgów w szyi.
Podniosłam powoli wzrok i napotkałam prawdziwą burzę w jego oczach.
- Uwierzysz? – powtórzył i zacisnął usta w wąską linię.
- Nie. – odpowiedziałam cicho i odłożyłam burgera na tacę. – Odwieź mnie do domu. – zamrugał kilkakrotnie i popatrzył na mnie, powoli jaśniejącymi oczami. – Nie rozumiesz? – uniosłam brwi, zebrałam gazetę i ruszyłam w kierunku kobiety od której ją pożyczyłam.
- To kłamstwa? – spytała gdy wpychałam jej w dłonie kolorowe kartki.
Posłałam jej jedynie smutny uśmiech i wzruszyłam ramionami.
- Przepraszam. – przytuliła mnie lekko i poklepała po plecach. – Powodzenia. – szepnęła mi na ucho.
Skinęłam głową i zacisnęłam usta, aby nie rozpłakać się na oczach tylu ludzi. Powoli odsunęłam się od niej, odwróciłam na pięcie i ruszyłam do drzwi, które trzymał dla mnie Pan Nerwus.

Droga do mojego domu była długa, ale cicha. Zayn nie mówił nic, mnie to nie przeszkadzało. Ja nie mówiłam nic, jemu to odpowiadało. Słychać było tylko pracę silnika, czasami dźwięk migacza i skrzypienie skóry gdy się poprawiałam.
Nie lubiłam ciszy, zazwyczaj chciałam, żeby ktoś coś mówił, albo żeby wiele się działo, jednak w tej sytuacji, wolałabym, żeby nic nie mówił, żeby siedział cicho jak mysz pod miotłą.
Nie chciałam jego przeprosin, chciałam cofnąć czas, żebym nie widziała tego durnego artykułu, żeby nie zrobił mi awantury na oczach całego tłumu gapiów. Najgorsze jest to, że jego znają wszyscy, jak nie z otoczenia to z gazet i każdy wie, że on to ten ktoś, a ja? Ja poszłam z nim na lunch, który skończył się kłótnią.
Gdy zatrzymał się pod moim domem od razu odpięłam pas, otworzyłam drzwi i ruszyłam do wejścia, które zapewne było zamknięte.
Złapałam za klamkę, ale ktoś chwycił mój łokieć i odwrócił tyłem do drzwi.
Po chwili byłam już przyparta do drewnianej powłoki, uporczywie szukałam dłonią klamki, ale Zayn złapał moje nadgarstki i umieścił moje dłonie nad głową.
Popatrzyłam na niego przez ułamek sekundy zanim jego gorące usta nie opadły na moje.
Westchnęłam głęboko, lekko zaskoczona jego gestem, wtuliłam się mocniej w drzwi gdy jego pełne wargi wciąż były mocno dociśnięte do moich.
Warknął nisko i ścisnął moje dłonie, przez co rozchyliłam lekko usta, a to wystarczyło, aby wsunął swój język do środka. Przejechał nim po moim podniebieniu, mocniej dociskając swoim ciałem do drewnianej płyty.
Powoli rozchyliłam oczy, ale jego język znów przejechał po moim podniebieniu i z rozkoszy zacisnęłam powieki, wydając z siebie cichy pomruk.
Tak samo szybko jak się zaczęło, tak samo się skończyło.
Po chwili moje ręce bezwładnie zwisały po obu stronach mojego drżącego ciała, usta piekły od gorącego pocałunku, a płuca domagały się ogromnej dostawy świeżego powietrza.
Otworzyłam szeroko oczy i zamrugałam kilkakrotnie, starając się nie upaść.
Stał tam normalnie, pewny siebie jak zazwyczaj z błyskiem w oku i nachylił się, łapiąc moją dłoń.
Ucałował delikatnie jej wierzch co wywołało iskry pod skórą.
Odsunął się powoli, łapiąc w zęby dolną wargę.
- Do zobaczenia. – wyszeptał, odchodząc w stronę auta.
Patrzyłam jak z gracją wsiada za kierownicę, jak powoli odjeżdża i znika mi z oczu. Jego zniknięcie nie oznaczało, że moje serce zacznie bić wolniej, nie. Ono biło znaczenie szybciej niż przedtem.

Bo obiecał, że jeszcze się spotkamy.

________________
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba.

Zapraszam do używania hashtagu #WickedPL i do obserwowania konta @wicked_pl na Twitterze.

Wasza @sweetzayness  

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest po prostu boski! Świetnie się go czytało i naprawdę dużo się działo. Ta początkowa sytuacja w McDonald's była świetna i komiczna, ale później... Ten pocałunek po prostu wow :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
    Buziaki i do następnego xx
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Kocham to ff ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział jak zawsze będę niecierpliwie czekać na następny
    pozdrawiam i buziaczki śle<3 ♥ ;-)@bromalikx

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny. Jak zawsze a końcówka wbiła mnie w fotel. Genialna robota.
    Pozdrawiam i życzę weny twórczej :)
    Valerie

    OdpowiedzUsuń
  6. Hey ! Rozdział jak zawsze nie jest super JEST SUPER-ŚWIETNY ! :D Czekam na nn^^ Ameliaa <33

    OdpowiedzUsuń