Przełknęłam cicho ślinę,
przyglądając się jak Zayn z gracją porusza się po swoim królestwie. Nawet na
mnie nie zerkał, co muszę przyznać, troszkę mnie zabolało, ale nic na to nie
poradzę, on nie jest dla mnie.
- Proszę usiąść. – wskazał na
krzesło obok jego biurka, a potem zerknął na mnie i uniósł na krótko kącik ust.
Skinęłam niepewnie głową i
usiadłam na wskazanym miejscu, od razu zakładając nogę na nogę. Nie mogłam
oderwać od niego wzroku i to było najdziwniejsze w tym wszystkim.
- Chce pani coś do picia? –
uniósł lekko brew, zerkając na mnie przez ramię.
Och, teraz jestem panią?
Pokręciłam delikatnie głową, siląc
się na grzeczny uśmiech.
- Nie, nie jestem spragniona. –
odparłam ze spokojem, na co on skinął głową.
Poprawił guzik marynarki i usiadł
wygodnie na krześle obrotowym, które stało przy jego biurku.
- Dlaczego pani tutaj jest? –
znów uniósł brew, tą ze szramą i przechylił lekko głowę w bok.
Przełknęłam ciężko ślinę,
poprawiając się na krześle, gdyż czułam się mało komfortowo pod czujnym okiem
tego mężczyzny.
- Moja współlokatorka miała
przeprowadzać z tobą…
- Panem. – przerwał mi ostro,
zaciskając szczękę. – Jestem w biurze, w pracy, nie jestem twoim znajomym,
Smith.
Znów przełknęłam ślinę, która z
trudem spłynęła do mojego gardła, ręce stały się strasznie mokre, czyżbym się
pociła? Nigdy się nie pocę.
Pokiwałam głową na znak
zrozumienia, wyprostowałam się, ale gdy podniosłam wzrok na parę kakaowych
oczu, moje serce odmówiło posłuszeństwa i zaczęło bić jeszcze szybciej niż
zwykle, a przy nim bije w zadziwiającym tempie, nawet jak na nie.
- Moja współlokatorka… -
przerwałam, aby wziąć głęboki oddech. – Miała przeprowadzić z panem wywiad,
jednak coś jej wypadło i jestem w zastępstwie.
Zayn, albo może znów Pan
Garniturek uniósł brew, jakby nie wierzył w autentyczność moich słów, jednakże
po chwili skinął głową i splótł ręce, kładąc je na biurku.
- Jaki to wywiad?
Jęknęłam w duchu, nic nie wiem,
kompletnie nic, mam mu to wytłumaczyć tak normalnie, czy lepiej nie, bo
naskoczy na mnie, dlaczego używam prostackiego języka w wieżowcu, w którym
powinno chodzić się w ochronce na butach, żeby płytek nie ubrudzić.
- Mam zadać panu kilka pytań,
które mam na liście. – popatrzyłam na niego, on jedynie od czasu do czasu
mrugał i nie mogłam oderwać oczu od jego długich, za długich rzęs. – Są to
pytania dość prywatne, więc nie musi pan na nie odpowiadać, pozwoli pan, że będę
zapisać odpowiedzi na kartce, o ile panu to nie przeszkadza.
- Zazwyczaj dziennikarze mają ze
sobą dyktafony, łatwiej i praktyczniej jest zapisywać rozmowę w formie
dźwiękowej niż ręcznie, jednak to pani wybór, nie mogę kierować pani wyborami.
Kącik jego ust uniósł się na
chwilę, odsunął się od biurka na krześle, otworzył jedną z szafek w biurku i
wyjął z niej klik małych karteczek, położył je na biurku i przesunął w moją
stronę, a gdy je chwyciłam złapał moją dłoń i przytrzymał przez chwilę w
swojej.
- Chciałbym być przy tobie
poważny, nawet nie wiesz jak bardzo. – powiedział cicho, patrząc na moje palce.
– Nawet nie wiesz jak dziwnie jest mi przeprowadzać wywiad z tobą, myślałem, że
Miranda serio da sobie radę, przyjdzie i nie będzie w tym żadnego problemu.
Westchnęłam cicho i zabrałam
niechętnie dłoń, wyrwałam jedną z karteczek, wyjęłam kartkę z pytaniami i
odchrząknęłam, czekając aby Zayn usadowił się wygodnie.
- Mogę zaczynać? – uniosłam lekko
brew, na co on zmarszczył swoje.
- Nie studiujesz dziennikarstwa,
zadajesz nieprofesjonalne pytania. – stwierdził, pocierając kciukiem knykcie
swojej lewej dłoni.
- Nie, studiuję prawo, ale nie o
tym mamy mówić. – uniosłam lekko brew, a on się jedynie uśmiechnął.
- Tak, możesz zacząć.
Wzięłam krótki oddech i zerknęłam
na kartkę z pytaniami.
- Z iloma kobietami pan spał? –
popatrzyłam na niego i przygryzłam mocno wargę, gdy zdałam sobie sprawę, że to
przeczytałam.
W tej chwili chciałam się zapaść
pod ziemię, nie wychodzić ze skorupy, lub po prostu umrzeć.
Zayn zmarszczył na chwilę brwi,
zacisnął usta i szczękę, zamknął oczy i wypuścił oddech przez nos.
- Chodzi o jedną noc czy na
dłuższą metę? – uniósł lekko brew i popatrzył na mnie ostrym wzrokiem kawowych
tęczówek.
- N..a dłuższą metę. – wydukałam
i pokiwałam lekko głową.
Westchnął przeciągle, pocierając
palcami wskazującymi swoje brwi, potem jedną dłonią przetarł twarz i podrapał
się po brodzie.
- Na dłuższą metę… miałem… -
zamyślił się na chwilę, przymykając na moment oczy. – Miałem z dwadzieścia
kochanek, ani jednej dziewczyny.
Przepraszam, czy mogę
zwymiotować?
Zaschło mi w gardle, starałam się
na niego nie patrzeć, ale nie mogłam odwrócić od niego wzroku i chciałam uciec
jeszcze bardziej niż wcześniej.
Postanowiłam się opanować, serią
głębokich wdechów i wydechów, on siedział spokojnie, oglądając jak ja staram
się nie zwymiotować na jego drogie biurko.
- Jak blisko jest pan z rodziną?
– uniosłam lekko brew, to pytanie nie jest takie złe.
Wzruszył lekko ramionami i
przeczesał włosy dłonią.
- Z Waliyhą jestem dość zżyty,
Trisha mnie toleruje, Safaa uwielbia, Doniya… ma swój świat, Yaser. – zatrzymał
się i westchnął cicho. – Yaser mnie nie chce, nie uznaje mnie jako swojego
syna, więc mogę powiedzieć, że jestem blisko ze swoimi młodszymi siostrami oraz
matką.
Skinęłam delikatnie głową,
zapisując dokładnie to co powiedział.
- Czy jest pan gejem? –
popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem, starając się, żeby wyglądał
najbardziej naturalnie.
Zayn zaśmiał się cicho i pokręcił
głową, pocierając brodę.
- Nie, nie jestem gejem. Nie mam
nic do osób homoseksualnych, jednak ja nie jestem w tej… mniejszości. – posłał
mi lekki uśmiech, a ja jedynie pokiwałam głową i zapisałam jego odpowiedź.
- Ile ma pan lat? – przechyliłam
głowę w bok.
- Jestem sześć lat starszy od
ciebie, mamy urodziny w tym samym miesiącu.
Uniosłam lekko brew i chciałam
spytać się go skąd do cholery wie kiedy ja mam urodziny, ale powstrzymałam się.
Zapisałam jedynie to co
powiedział i popatrzyłam na kartkę, jeszcze kilka pytań i będę wolna.
- Dlaczego zdecydował się pan na
założenie firmy?
- Nie założyłem jej. Dostałem w
prezencie.
Uniosłam lekko brew, ale skinęłam
głową, zapisując to co powiedział.
- Więc kto panu pomógł w
osiągnięciu tego sukcesu?
- Ta firma należała do Grahama. –
odparł i wzruszył lekko ramionami. – To zmarły już ojciec mojej adopcyjnej
matki, zapisał mi tą firmę w spadku, przez co naraził się Yaserowi, jednak
Graham rzadko przejmował się jego opinią, dlatego dość często się kłócili, a ja
mam przez to na pieńku z ojcem.
Pokiwałam lekko głową, nie
wiedząc czemu on mi to wszystko opowiada, jednak zapisałam skróconą wersję jego
wypowiedzi.
- O której zazwyczaj chodzi pan
spać?
Zaśmiał się cicho, tym swoim
zduszonym śmiechem i pokręcił głową.
- Wybacz, rozśmieszyło mnie to.
Wzruszyłam lekko ramionami i
westchnęłam cicho.
- To pytania Mirandy, nie ma pan
za co przepraszać. – posłałam mu lekki uśmiech.
- Wracając do pytania, około
drugiej w nocy, a staję koło piątej. – pokiwał głową na boki.
Zamrugałam kilkakrotnie, ale
zapisałam jego odpowiedź nie chcąc przedłużać.
- I to już ostatnie pytanie. –
odchrząknęłam. – Ma pan rodzeństwo? – złożyłam kartkę z pytaniami i schowałam
ją.
- Tak, już odpowiadałem. – uniósł
lekko brew. – Safaa, Waliyha i Doniya. Trzy siostry. Adopcyjne, można dopisać,
ale o tym każdy wie.
Nie ja, ale mama zawsze mi
mówiła, że nie jestem jak każdy.
Zapisałam jego odpowiedź i
złożyłam również tą karteczkę, oddałam mu długopis, skinęłam głową i wstałam.
- Dziękuję za wywiad i poświęcony
mi czas. – wyrecytowałam i posłałam mu uroczy uśmiech.
Odwróciłam się na pięciu i
ruszyłam do drzwi, gdy nagle złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Może dasz się wyciągnąć na
lunch? – uniósł lekko brew, gdy patrzyłam na niego i wbił we mnie wzrok, tak
przenikliwy, że bałam się oddychać.
Przełknęłam cicho ślinę i
starałam się pokręcić głową, ale moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa.
- Możemy iść. – wydukałam po
chwili i przeklęłam się w myślach, bo mogłam normalnie odmówić, ale nie,
wolałam potwierdzić.
Lekki uśmiech zagościł na jego ustach
i moje serce zatrzepotało, wiedząc, że to przeze mnie on tam jest i jest taki
cudny.
- Wybierzesz gdzie pójdziemy.
Otworzyłam przed nim drzwi i
uśmiechnęłam się szeroko gdy do moich nozdrzy dotarł zapach frytek i
hamburgerów. Zerknęłam przez ramię na Zayna, który wyraźnie się skrzywił i
poprawił marynarkę.
Wyglądał komicznie, stojąc w
drzwiach McDonalds’a w garniturze, ale przecież to tylko krótkie oderwanie się
od pracy w biurze.
- Czy ty sobie żartujesz? –
uniósł lekko brew, rozglądając się po wnętrzu z obrzydzeniem. – Ja w takim…
- To zwykły fast food, nie
przesadzaj. – burknęłam cicho i wywróciłam oczami, krzyżując ręce na klatce
piersiowej. – Zajmij stolik, kupię ci happy meal i dam zabaweczkę, co? –
uśmiechnęłam się uroczo, a on zmarszczył brwi i pochylił się tak, że nasze
twarze były na tym samym poziomie.
- Nie prowokuj mnie. – syknął i
uniósł brwi.
- Nie prowokuję, zajmuj stolik. –
odparłam spokojnie i zaczęłam bujać się na stopach.
Westchnął zrezygnowany i przetarł
twarz dłonią, posłałam mu jeszcze uroczy uśmiech i odwróciłam się na pięcie.
Ustawiłam się w kolejce za jedną
z kobiet, która w ręce trzymała dzisiejszą prasę. Zmarszczyłam lekko brwi i
dotknęłam jej ramienia.
- Przepraszam. – zaczęłam cicho,
gdy kobieta spojrzała na mnie przez ramię. – Czy mogę na chwilę gazetę? –
spytałam nieśmiało, wskazując na papier w jej dłoni.
Kobieta popatrzyła najpierw na
mnie, potem na gazetę i znów na mnie.
- Kto jest na okładce? – spytała
mnie gdy rozłożyła gazetę, a moim oczom ukazał się brunet o przeszywającym
wzroku. – Znasz go? – uniosła lekko brew, zapewne widząc moją minę.
- To… - przełknęłam cicho ślinę i
rozejrzałam się starając zlokalizować mojego towarzysza.
Siedział spokojnie na krześle
przy oknie i podziwiał malowidła na ścianie, szczególnie przypadł mu do gustu
clown z czapeczką w kropeczki. Co za dzieciak.
- To nie on? – spytała kobieta,
wskazując palcem na Zayna, a ja westchnęłam cicho.
- Tak, chyba to on. – mruknęłam i
uśmiechnęłam się krzywo, patrząc z zaciekawieniem na okładkę.
„Młody milioner, łamacz kobiecych serc wypowiada się jak radzi sobie z
otaczającą go płcią przeciwną”
Zaśmiałam się cicho i pokręciłam
głową.
- Czy mogę pożyczyć tą gazetę?
Potem ją pani odniosę. – uśmiechnęłam się do kobiety, a ona skinęła głową i
podała mi czasopismo.
- Zayn Malik, co? – uśmiechnęła
się lekko, wpatrując w mężczyznę. – Jest przystojny, trzeba to przyznać.
Zaśmiałam się znów i zakryłam
usta dłonią, przytakując jedynie.
Po chwili kobieta zabrała swoje
zamówienie, gdyż czekała, żeby je odebrać, ja zaś złożyłam zamówienie i
czekałam, aby je zabrać. Oparłam się o blat poza kolejką, rozłożyłam gazetę i
znalazłam artykuł o Maliku.
„Ma pan 25 lat, jak czuje się pan w roli bogatego singla?”
„Czasami samotność mi doskwiera, to fakt, ale radzę sobie z nią, dość
skutecznie.”
„Czy mógłby pan zdradzić nam te swoje skuteczne sposoby?”
„Oczywiście (śmiech). Można chodzić do różnych klubów, albo spotykać
się ze znajomymi.”
„Umawia się pan na randki?”
„Och, nie. Bardzo rzadko, moja praca na to nie pozwala, chyba sam
rozumiesz.”
Zacisnęłam zęby, złożyłam gazetę
i odebrałam tackę z naszym jedzeniem.
Wsunęłam zwiniętą w rulon gazetę
pod pachę i powoli ruszyłam w kierunku mężczyzny, który czekał na mnie, ale nie
chciałam teraz z nim rozmawiać.
Popatrzył na mnie gdy z hukiem
postawiłam przed nim obiecaną tackę z happy mealem.
Uniósł brew z widocznym
zdziwieniem i popatrzył na pudełko, a potem na mnie.
- Znowu sobie kpisz. – parsknął śmiechem
i pokręcił głową. – Nie będę jadł tego…
- Zjesz to, niczego innego dla
ciebie nie mam. – fuknęłam i usiadłam po drugiej stronie stolika, rozkładając
na blacie gazetę i zastawiając się swoją tacą.
- Nina. – zaczął spokojnie i
uniósł znów brew ze szramą. – Co ci jest? – wyciągnął do mnie dłoń, ale ja
zajęłam się rozpakowywaniem mojego burgera.
- Łamacz kobiecych serc, co? –
uniosłam lekko brew, a on wyraźnie się spiął. – Nie masz czasu na randki. Praca
ci nie pozwala, ach tak. – wywróciłam oczami i wgryzłam się w swój lunch.
Zayn siedział sztywno na krześle
przede mną ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętą szczęką, przez co wydawała się
być ostrzejsza i wyraźniejsza niż zwykle.
- Co ty bredzisz? – burknął po
chwili i niezdarnie zabrał się za otwieranie pudełka z happy mealem.
- Nic, tylko umiem czytać po
angielsku. – wywróciłam znów oczami i spuściłam wzrok na gazetę.
Odepchnął momentalnie moją tackę
i wyrwał mi gazetę sprzed nosa.
- Hej, oddawaj to! – wyciągnęłam do
niego rękę, ale zastawił się ramieniem i popatrzył na okładkę, a jego oczy
błysnęły złośliwie.
- The Sun. – popatrzył na mnie i
pokręcił głową, odkładając z hukiem czasopismo. – Wierzysz w te brednie? –
oparł ręce na stoliku i wbił we mnie ognisty wzrok. – Wierzysz? Ufasz temu
szmatławcowi?
Przełknęłam jedzenie i pokręciłam
powoli głową.
- Oni mogą napisać, że jestem
papieżem czy kurwa w ciąży, uwierzysz im? – podniósł lekko głos przez co
wtuliłam się w krzesło i spuściłam wzrok na nadgryzionego burgera. – Napiszą,
że mam żonę po czterdziestce i setkę dzieci, uwierzysz? Pytam się, uwierzysz?! –
wrzasnął i uderzył dłońmi o blat stolika.
Nagle wszystkie rozmowy ucichły,
całe pomieszczenie było jakby puste, słychać było tylko jego urywany oddech,
moje przyspieszone bicie serca i strzelanie jego kręgów w szyi.
Podniosłam powoli wzrok i
napotkałam prawdziwą burzę w jego oczach.
- Uwierzysz? – powtórzył i
zacisnął usta w wąską linię.
- Nie. – odpowiedziałam cicho i
odłożyłam burgera na tacę. – Odwieź mnie do domu. – zamrugał kilkakrotnie i
popatrzył na mnie, powoli jaśniejącymi oczami. – Nie rozumiesz? – uniosłam brwi,
zebrałam gazetę i ruszyłam w kierunku kobiety od której ją pożyczyłam.
- To kłamstwa? – spytała gdy
wpychałam jej w dłonie kolorowe kartki.
Posłałam jej jedynie smutny
uśmiech i wzruszyłam ramionami.
- Przepraszam. – przytuliła mnie
lekko i poklepała po plecach. – Powodzenia. – szepnęła mi na ucho.
Skinęłam głową i zacisnęłam usta,
aby nie rozpłakać się na oczach tylu ludzi. Powoli odsunęłam się od niej,
odwróciłam na pięcie i ruszyłam do drzwi, które trzymał dla mnie Pan Nerwus.
Droga do mojego domu była długa,
ale cicha. Zayn nie mówił nic, mnie to nie przeszkadzało. Ja nie mówiłam nic,
jemu to odpowiadało. Słychać było tylko pracę silnika, czasami dźwięk migacza i
skrzypienie skóry gdy się poprawiałam.
Nie lubiłam ciszy, zazwyczaj
chciałam, żeby ktoś coś mówił, albo żeby wiele się działo, jednak w tej
sytuacji, wolałabym, żeby nic nie mówił, żeby siedział cicho jak mysz pod
miotłą.
Nie chciałam jego przeprosin,
chciałam cofnąć czas, żebym nie widziała tego durnego artykułu, żeby nie zrobił
mi awantury na oczach całego tłumu gapiów. Najgorsze jest to, że jego znają
wszyscy, jak nie z otoczenia to z gazet i każdy wie, że on to ten ktoś, a ja?
Ja poszłam z nim na lunch, który skończył się kłótnią.
Gdy zatrzymał się pod moim domem
od razu odpięłam pas, otworzyłam drzwi i ruszyłam do wejścia, które zapewne
było zamknięte.
Złapałam za klamkę, ale ktoś
chwycił mój łokieć i odwrócił tyłem do drzwi.
Po chwili byłam już przyparta do
drewnianej powłoki, uporczywie szukałam dłonią klamki, ale Zayn złapał moje
nadgarstki i umieścił moje dłonie nad głową.
Popatrzyłam na niego przez ułamek
sekundy zanim jego gorące usta nie opadły na moje.
Westchnęłam głęboko, lekko
zaskoczona jego gestem, wtuliłam się mocniej w drzwi gdy jego pełne wargi wciąż
były mocno dociśnięte do moich.
Warknął nisko i ścisnął moje
dłonie, przez co rozchyliłam lekko usta, a to wystarczyło, aby wsunął swój
język do środka. Przejechał nim po moim podniebieniu, mocniej dociskając swoim
ciałem do drewnianej płyty.
Powoli rozchyliłam oczy, ale jego
język znów przejechał po moim podniebieniu i z rozkoszy zacisnęłam powieki,
wydając z siebie cichy pomruk.
Tak samo szybko jak się zaczęło,
tak samo się skończyło.
Po chwili moje ręce bezwładnie
zwisały po obu stronach mojego drżącego ciała, usta piekły od gorącego
pocałunku, a płuca domagały się ogromnej dostawy świeżego powietrza.
Otworzyłam szeroko oczy i
zamrugałam kilkakrotnie, starając się nie upaść.
Stał tam normalnie, pewny siebie
jak zazwyczaj z błyskiem w oku i nachylił się, łapiąc moją dłoń.
Ucałował delikatnie jej wierzch
co wywołało iskry pod skórą.
Odsunął się powoli, łapiąc w zęby
dolną wargę.
- Do zobaczenia. – wyszeptał,
odchodząc w stronę auta.
Patrzyłam jak z gracją wsiada za
kierownicę, jak powoli odjeżdża i znika mi z oczu. Jego zniknięcie nie
oznaczało, że moje serce zacznie bić wolniej, nie. Ono biło znaczenie szybciej
niż przedtem.
Bo obiecał, że jeszcze się
spotkamy.
________________
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba.
Zapraszam do używania hashtagu #WickedPL i do obserwowania konta @wicked_pl na Twitterze.
Wasza @sweetzayness