- Tak, Harry. – zaśmiałam się, przeczesując palcami włosy. –
Też za tobą tęsknię.
- Ale przyznaj, że ja bardziej. – usłyszałam po drugiej
stronie i skinęłam głową, jakby stał przede mną.
- Tak, Harry, ty tęsknisz bardziej. – znów się zaśmiałam,
unosząc brew z uśmiechem, który zagościł na moich ustach.
Rozsunęłam torebkę, którą trzymałam na ramieniu, telefon
ustawiając między ramieniem a szyją i przygryzłam wargę, szukając kluczy od
domu.
- Co powiesz, studentko? – zagadał Harry, kiedy zdmuchiwałam
za długie pasma włosów z twarzy.
- Szukam kluczy, piekarzyku, a ty? – zachichotałam na swoje
określenie i mogłam przysiąc, że mój rozmówca wywrócił oczami.
- Aktualnie piekę chleb, taki rumiany, pszenny o ile się nie
mylę. – chłopak zaśmiał się, przez co serce w mojej piersi zaczęło szybciej
bić.
Wyjęłam pęk kluczy z torebki i uśmiechnęłam się delikatnie,
wsuwając klucz do zamka. Przekręciłam go, nacisnęłam klamkę i weszłam do
środka, odstawiając od razu torbę pod bok.
Chłopak milczał przez cały czas, ale dało się słyszeć, że
coś robi, prawdopodobnie rzeczywiście coś piecze.
- Harry, muszę kończyć, odezwę się potem. – oznajmiłam,
patrząc w stronę salonu, w którym siedziała Miranda. – Do potem, kocham cię!
- Ja ciebie też! – odkrzyknął chłopak, zaśmiał się i
rozłączył.
Zdjęłam ciemny płaszcz, który miałam na sobie, odwiesiłam go
na jeden z wolnych wieszaków w przedpokoju i wyjęłam włosy spod kołnierza
koszulki. Nachyliłam się, odwiązałam buty i odstawiłem je obok mojej torby w
kącie korytarza.
Rozejrzałam się i zauważyłam, że dzisiaj jesteśmy same, co
mnie lekko zdekoncentrowało i zadziwiło.
Od jakiegoś miesiąca, czyli odkąd Miranda i Sam ze sobą
zerwali co dzień, lub co dwa do mojej współlokatorki, która równocześnie jest
moją dość daleką kuzynką przybywa multum mężczyzn, wieku średniego, podeszłego,
lub nawet młodsi od niej. Czasami są nawet młodsi ode mnie, a ja mam
dziewiętnaście lat.
Poklepałam się po policzkach, aby pozbyć się nieprzyjemnego
pieczenia, spowodowanego mrozem, który panował na zewnątrz. Nasunęłam buty, w
których chodziłam po domu i wsuwając dłonie do kieszeni starej bluzy, ruszyłam
do salonu.
Miranda od miesiąca miała dwa podstawowe zajęcia, albo a)
siedziała przed laptopem i pisała na kolejnym portalu randkowym dla „singli z
aspiracjami” z jakimś nowym mężczyzną, który i tak okaże się być kompletnym
idiotą, albo b) siedzi w salonie z jakimś kolejnym mężczyzną, który okaże się
bezprecedensowym gburem.
Dzisiaj zastałam ją z moim laptopem, w piżamie w pandy,
swoim ulubionym niechlujnym koku, gryzącą paznokcie, szarpiącą rękawy i
rozglądającą się dookoła.
Uniosłam delikatnie brew, podchodząc do niej i przysiadłam
na kanapie obok niej.
Aktualnie przeglądała profil kogoś, kto nazywał się
niazkilam i zaciekawiło mnie to, że nie ma on zdjęcia profilowego, swoich
danych personalnych, ulubionych zajęć, pozytywnych cech i innych dziwactw
wpisywanych na takich portalach.
- Kto to? – szepnęłam, na co Miranda wzdrygnęła się i
popatrzyła na mnie nieobecnym wzrokiem, co zmroziło mi krew w żyłach.
Musiało się coś stać i to coś poważnego, nigdy nie patrzyła
na mnie w ten sposób, nigdy nie drżała jej warga, nie gryzła paznokci, nie
skubała rękawów swojej ulubionej piżamy.
- Mir, co jest? – wyciągnęłam do niej dłoń i zatknęłam za
ucho wolne pasmo jej włosów, które wystawało z jej koka. – Coś poważnego?
Moja kuzynka jedynie pokiwała głową i zacisnęła usta w wąską
linię, odwracając głowę w stronę ekranu laptopa. Nie popatrzyła na mnie, swój
wzrok utkwiła w profilu niejakiego niazkilama.
- Wysłałam mu twoje zdjęcie. – wyszeptała po chwili, patrząc
na mnie kątem oka.
- C..co? – uniosłam brwi, a potem je zmarszczyłam,
zakładając ręce na biodrach. – Miranda, co ty wyprawiasz?! Ja nie potrzebuję
partnera, ja… ja, mam studia, pracę, nie mogę teraz tego wszystkiego niszczyć,
co ty sobie…
- Przypadkowo! – krzyknęła, tym samym przerywając mi mój
wywód. – Chciał moje zdjęcie, okazał się być bardzo miłym facetem, ale miałam
ustawione tylko nazwy zdjęć i na swoim laptopie numeruję zdjęcia tak jak ty
tutaj i… pamiętałam liczbę ze swojego, zapomniałam, że jestem na twoim, a to
było twoje zdjęcie i kurwa, Nina, przepraszam.
Westchnęłam cicho, wpatrując się w załamaną dziewczynę przed
sobą. Zacisnęłam usta i pokręciłam głową, przeczesując bardzo powoli swoje
włosy.
- Miranda, słuchaj… pokaż mi jego reakcję.
Brunetka szybko pokiwała głową, otarła oczy w których
prawdopodobnie nagromadziły się łzy i szybko, drżącymi palcami włączyła rozmowę
z niazkilamem.
miradams: komunikat:
zdjęcie zostało wysłane
niazkilam: muszę
przyznać, jest pani bardzo uroczą kobietą. Nie wyjdę na dziwaka, jeśli poproszę
panią o spotkanie, po dziesięciu minutach pisania? Jeśli to nie problem,
zapraszam dzisiaj na kolację. Może pani podać mi swój adres? Przyjadę po panią
o 19.00. będę czekać z kwiatami pod drzwiami urodziwej pani, sądzę, że ten
wieczór będzie owocny i udany. Pozdrawiam i liczę na szybką odpowiedź.
Zaśmiałam się cicho i przygryzłam koniuszek paznokcia, kiedy
skończyłam to czytać. Rzeczywiście wydaje się bardzo miłym mężczyzną, dodatkowo
jego słownictwo, wyrażenia, są takie… wykwintne. I co najważniejsze jest
pierwszym facetem, który sądzi, że jestem urocza, to jest niesamowite uczucie,
podobać się mężczyźnie, który pisze tak pięknie.
miradams: zapraszam do
siebie, na West Street 114. Mam nadzieję, że pana nie przestraszę, nie wyglądam
tak „pięknie” jak pan sądzi na żywo.
Miranda nie miała za złe, że to napisałam, w sumie to
powinna być wdzięczna, bo pisała to osoba, do której odnosiły się komplementy.
Mężczyzna odpisał niemal od razu.
niazkilam: moja droga,
każda kobieta z TAKIM wyglądem wygląda TAK samo w prawdziwym życiu. Zdjęcia
możliwe, że upiększają, ale nie zawsze, proszę się z tym liczyć.
Uniosłam delikatnie brew i pokręciłam głową.
- Ten facet jest dziwny, ale intrygujący. – stwierdziłam,
patrząc na moją lokatorkę, która jedynie uśmiechała się słabo.
- Jest niesamowity, musisz iść z nim na tą kolację. Będziesz
udawać mnie? – uniosła brew, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
Westchnęłam pod nosem, patrząc znów na konwersację z
tajemniczym niazkilamem. Z jego sposobu pisania wynika, że jest bardzo miłym
mężczyzną, takim który mógłby mi się spodobać.
- Mir, wolę być sobą, nie umiałabym cię naśladować,
przepraszam. – pokręciłam lekko głową, na co ona uśmiechnęła się
pocieszycielsko.
- Spokojnie, nie musisz. On idzie na kolacje z tobą, nie ze
mną. – poklepała mnie po ramieniu i ruszyła na górę, ja zaś zabrałam się do
dalszej rozmowy.
miradams: skąd ta
pewność, mój drogi panie?
niazkilam: moja droga,
każda z was nie wierzy w swoje możliwości czy urodę, a ja jestem tutaj by
uświadamiać wam jakie jesteście piękne i niesamowite.
miradams: z wieloma
kobietami tutaj pan pisze?
niazkilam: tak, ale
zauważ, że to ty mnie znalazłaś i to ty zaczęłaś konwersację
miradams: racja, ale
to pan zaproponował spotkanie w tak zwanym realu
niazkilam: jakoś tego
nie żałuję. Teraz bardzo panią przepraszam, ale spieszę się na spotkanie, niech
ten cudny uśmiech ze zdjęcia nie znika z pani anielskiej twarzy, do zobaczenia
o 19.00.
Pisnęłam głośno, zamykając laptop i pobiegłam na górę do
Mirandy, która w swoim pokoju wybierała sukienki.
- Mir, on napisał, że mam cudny uśmiech. – westchnęłam
marzycielsko, opadając na jej łóżko. – Jej, to niesamowite uczucie.
- Masz Harry’ego, czyż nie? – Miranda uniosła brew, a ja się
skrzywiłam.
- To kumpel, tylko kumpel. – odparłam, marszcząc brwi na jej
komentarz.
Ona dobrze wiedziała, że między mną a Harrym nie ma
kompletnie nic. To tylko dobry znajomy jeszcze z czasów kolonii ze szkoły. Tylko
tyle. Jednak do niej to nie docierało, uparcie twierdziła, że bylibyśmy gorącą
parą.
- Nina, może ty do niego nic nie czujesz, ale on do ciebie
czuje i to bardzo dużo. – Miranda uniosła brew, zerkając na mnie przez ramię.
Westchnęłam jedynie i zmarszczyłam czoło, patrząc z
ciekawością na sufit. Chyba nigdy nie był on aż tak interesujący jak dzisiaj.
- Więc. – zaczęła moja kuzynka, gdy usiadła na skraju
swojego łóżka. – Mamy jakieś pięć godzin do twojej kolacji z Panem Wspaniałym. –
wywróciła lekko oczami na swoją nazwę. – Musimy cię podszkolić. Po pierwsze,
wybierzemy ładną sukienkę i dodatki, musisz zrobić jakieś dobre wrażenie.
Szybko wstała z łóżka i wyjęła z szafy dwie sukienki: jedną
bordową, za kolano, dość obcisłą, drugą czarną, przed kolano, równie obcisłą
jak ta pierwsza. Skrzywiłam się patrząc na jej garderobę.
- Mir, jak ty do cholery w tym oddychasz? – uniosłam brew,
przekręcając się na brzuch.
Miranda jedynie wzruszyła ramionami, unosząc do góry dłoń z
bordową, raz z czarną sukienką.
- To co? Pan Wspaniały chyba preferuje wykwintne dania.
Czarny jest odpowiedniejszy. – wyszczerzyła się do mnie i puściła oczko, na co
zakryłam twarz włosami. – Lekki makijaż, kilka pierścionków, bransoletka,
naszyjnik, kolczyki, pomalujemy paznokcie i będziesz cudna! – zaśmiała się i
zacmokała w moją stronę, poruszając brwiami.
Jęknęłam w duszy, zmuszając się aby podnieść ciało z
wygodnego łóżka. Teraz wszystko jest wygodne i interesujące, zadziwiające.
Nigdy nie byłam aż tak ociężała, leniwa, nigdy nie chciałam tak bardzo zostać w
łóżku jak teraz.
Jednak gdy już usiadłam, przetarłam prawą dłonią twarz,
wzięłam serię głębokim, odżywczych oddechów i popatrzyłam na kuzynkę z lekkim
uśmiechem, postanowiłam jednak walczyć o względy Pana Wspaniałego.
- Wezmę tą czarną. – stwierdziłam po krótkim namyśle.
Miranda wręczyła mi wieszak z sukienką i wskazała na drzwi
łazienki. Po kilku oddechach wstałam wraz z sukienką i ruszyłam do łazienki.
Zdjęłam dotychczasowe ubrania, rozczesałam szybko i byle jak włosy, założyłam
sukienkę i chwilę męczyłam się z zamkiem. Wzięłam głęboki oddech, po czym
stwierdziłam, że nie mogę oddychać. Popatrzyłam na swoje odbicie oraz wystające
spod materiału ramiączka stanika. Skrzywiłam się, rozsunęłam sukienkę, zsunęłam
ją do połowy i zdjęłam stanik, po czym znów ją założyłam. Było mi o wiele
lepiej, mogłam przynajmniej oddychać, ale wstydu nic mi nie zaoszczędzi.
Wyszłam z łazienki po pięciu minutach wpatrywania się w
swoje odbicie. Nie jestem dziewczyną, którą można doprowadzić do podniecenia w
przeciągu piętnastu minut, dodatkowo mężczyzna wydaje się być za inteligentny i
posługuje się językiem, którego używają faceci około pięćdziesiątki. Chodzi o
to, że nie chcę, aby w czasie kolacji on zauważył, że nie mam na sobie górnej
części bielizny.
- Bez stanika, panno Smith? Zadziwia mnie pani. – mruknęła
Miranda starając się naśladować ton głosu Christiana Greya.
Jęknęłam pod nosem, oblewając się rumieńcem. Cholera. Nie
łatwo mnie podniecić, ale cholernie prosto jest mnie zawstydzić.
- Już znam twój sekret. – odparłam szeptem, podchodząc do
toaletki.
Miranda posłała mi uśmiech, stając za mną. Usiadłam powoli
na krześle, starając się nie zniszczyć jej sukienki i patrzyłam w swoje
odbicie, kiedy moja kuzynka czesała mi włosy. Delikatnie je rozczesała, potem
popatrzyła na mnie z lekkim zamyśleniem i skinęła głową z szerokim uśmiechem.
- Będziesz miała koka, kok na czubku głowy i wolne,
zakręcone pasma tutaj na bokach. – przejechała palcami w pobliżu moich skroni. –
Co ty na to?
Odchyliłam głowę i popatrzyłam na nią z lekkim uśmiechem, po
czym skinęłam delikatnie głową na znak zgody.
- Rób co chcesz, żeby go tylko nie odstraszyć. – westchnęłam
cicho i zamknęłam oczy, siadając wygodnie na krześle.
Gdy otworzyłam oczy Miranda stała z kilkoma wsuwkami w
ustach, palcami trzymała moje włosy już uplecione w kok. Uniosłam lekko brew,
patrząc na swoje włosy, ale rzeczywiście nie było tak tragicznie, wręcz
przeciwnie – wyglądałam dobrze. Moja kuzynka wsuwała po kolei wsuwki w moją
fryzurę, poprawiając ją, uklepując i tym podobne. Na końcu spryskała włosy
lakierem i skinęła głową, na znak zakończonej pracy.
- Jeszcze tylko te pasemka. – wskazała na dwa, wolne pasma
włosów, które zatrzymywały się obok moich skroni.
Zniknęła na moment w łazience, by zaraz wrócić z lokówką.
Skrzywiłam się delikatnie, gdyż nigdy nie niszczyłam swoich włosów lokówkami,
prostownicami i innymi, ale dzisiaj sytuacja tego wymaga.
Miranda szybko zakręciła te pasma, ułożyła je idealnie i
westchnęła z zachwytem, patrząc na mnie. Poprawiła jeszcze jedną z dużych
spinek, którą wpięła w mojego fikuśnego koczka.
- Teraz makijaż. – oznajmiła, przysuwając sobie krzesło obok
mnie.
Westchnęłam pod nosem, ale skinęłam głową, poddając się jej
zabiegom. Zamknęłam oczy, czując rozprowadzany na powiekach cień, potem robione
kreski, kiedy Miranda kazała otworzyć oczy, zrobiłam to i zaczęła malować mi
rzęsy tuszem, przygryzając przy tym wargę. Potem zaznaczyła moje usta
błyszczykiem, dodała odrobinę cienia na powieki, chciała też dać kredkę do
oczu, ale stanowczo pokręciłam głową. Zamaskowała moje niedoskonałości, poprawiła
wszystko jeszcze raz i klasnęła w dłonie. Popatrzyłam na swoje odbicie i
mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie, gdy ujrzałam swoje odbicie. Znów
wyglądałam dobrze, jak nigdy wcześniej.
- Dać ci biżuterię? – spytała Miranda, zerkając na mnie z
lekkim uśmiechem.
Pokręciłam głową, ocierając tusz z kącika oka.
- Nie, chyba będę świecić tak jasno jak gwiazda. – zaśmiałam
się, kręcąc lekko głową.
Zaskoczone uniosłyśmy brwi, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
Popatrzyłam na zegarek i otworzyłam usta ze zdumienia. 19.00. Przecież dopiero
zaczynałyśmy… to nie może być prawda. Nie jestem gotowa.
- Miranda, to on. – jęknęłam niezadowolona, powoli wstając z
krzesła.
Podeszłam do okna, uchyliłam roletę i zmarszczyłam brwi,
widząc błyszczące czarne auto przed naszym domem.
- Co do… - wybełkotałam, wpatrując się w osłupieniu w auto
przed naszą posesją.
Dzwonek znów zadzwonił, a ja spanikowana odskoczyłam od
okna. Złapałam się za ciepłe policzki i popatrzyłam na kuzynkę, skinieniem głowy
dając jej do zrozumienia, że to ona ma iść otworzyć drzwi.
Złapała jedną ze swoich bluz, założyła ją tym samym
zakrywając pandę na piżamie i pokręciła głową.
- Nina, on czeka na ciebie, nie na mnie, ty musisz tam iść.
Westchnęłam przeciągle, ale cicho i skinęłam głową, gdy
uświadomiłam sobie, że serio ma racje.
Odchrząknęłam, zebrałam się w sobie i ruszyłam pewnym siebie
krokiem po schodach. Popatrzyłam na swoje nagie stopy i spanikowana wróciłam do
pokoju.
- Daj mi szpilki! – pisnęłam, przestępując nerwowo z nogi na
nogę, gdy dzwonek znów zadzwonił.
Cholera, nie pomagasz!
Miranda wyjęła szybko z pudełka parę czarnych szpilek,
ubrałam je nieporadnie i pobiegłem (lub starałam się pobiec) na dół.
Znów wzięłam serię oddechów, przejrzałam się jeszcze w
lustrze wiszącym na korytarzu i otworzyłam drzwi.
Na progu stał mężczyzna, około dwudziestu lat z lekkim
zarostem na szczęce i policzkach, czarnych włosach wystylizowanych, bądź nie
wystylizowanych, tylko pozostawionych w artystycznym nieładzie. Miał na sobie
śnieżnobiałą koszulę, czarny krawat, który był idealnie zawiązany i odznaczał
się na białej powierzchni oraz perfekcyjnie dobrany garnitur. W ręce zaś trzymał
wielki bukiet czerwonych róż.
Popatrzył na mnie, przenikliwymi ciemnobrązowymi oczami, a
mnie zabrakło oddechu i głosu. Kącik jego ust powędrował w górę, ale równie
szybko jak się podniósł tak szybko odpadł.
- Chyba dobrze trafiłem, prawda? – uniósł lekko brew, na
której widniała mała szrama, a ja skinęłam delikatnie głową.
Smith, weź się w garść, to tylko facet!
- T..tak. – odparłam, nerwowo skubiąc paznokcie.
- Wyśmienicie. – mężczyzna uniósł głowę i popatrzył na mnie
od góry do dołu. – Wiem, że pisałem z panią Mirandą Adams, jednak pani to Nina
Smith.
Rozchyliłam lekko usta, mrugając szybko oczami. Skąd on to
kurwa wie!?
- Proszę się nie martwić, kolacja jest aktualna. – zapewnił,
wystawiając kwiaty w moją stronę. – A te kwiaty są równie urodziwe jak pani,
panno Smith.
Zarumieniłam się i kurwa, mogę przysiąc, że moje policzki
były równie czerwone jak płatki tych róż. Wzięłam je niepewnie i powąchałam,
zamykając na moment oczy, gdy rozkoszowałam się ich zapachem.
- Dziękuję, są piękne. – wyszeptałam, podnosząc wzrok na mężczyznę
przede mną. – Mogę je odstawić do wody? – spytałam, przygryzając lekko wargę.
Mężczyzna zmarszczył brwi i pokręcił lekko głową, oblizując
koniuszkiem języka swoją dolną wargę.
- Mamy rezerwację w Rooftop za dziesięć minut, niech pani da
te kwiaty Mirandzie w ramach rekompensaty. – skinął delikatnie głową, a ja
zdziwiona pokiwałam głową, ale zrobiłam to o co prosił.
Gdy Miranda wstawiła kwiaty do wody, przytuliła mnie i
życzyła powodzenia na randce z Panem Wspaniałym, ja miałam coraz większe
wątpliwości. Może ten mężczyzna to tylko kierowca a prawdziwy niazkilam siedzi
w samochodzie?
Jednakże Pan Garnitur pomógł założyć mi płaszcz, podał
torebkę i z gracją zszedł po małych schodkach, które oddzielały nasz dom od
chodnika.
Przełknęłam głośno ślinę, bardzo powoli idąc za nim, bo
cholera, ja się bałam. Bałam się, że wyjdę na idiotkę.
Nagle z samochodu wysiadł mężczyzna około czterdziestki z
równie czarnymi włosami, większym zarostem i szarymi oczami. Skinął głową do
Pana G i otworzył mi drzwi. Przygryzłam wargę, nieporadnie wsiadając do
samochodu. Całe wnętrze było w skórze, zapewne „importowanej”. Wyglądało to jak
marna komedia. On bogacz, ja biedaczka i jedziemy na randkę wypasionym SUVem
przez oświetlone ulice Londynu, czy to nie banalne?
Pan G zajął miejsce obok mnie, a szarooki usiadł znów za
kierownicą. Popatrzyłam na mężczyznę obok siebie, który z kamiennym wyrazem
twarzy wpatrywał się w siedzenie przed sobą.
- Zastanawia się pani kim jestem, prawda? – rzekł spokojnie,
nawet na mnie nie patrząc.
Skinęłam delikatnie głową nadal pod wrażeniem jego
wyniosłości.
- Tak, zgadza się. – odparłam, kiedy wreszcie na mnie
popatrzył.
- Jestem niazkilam. – skinął delikatnie głową, wystawiając
do mnie dłoń. – Zayn Malik.
bardzo mi się podoba i chciałabym być informowana o nowych rozdziałach x / @himylarry_
OdpowiedzUsuńOjejku.. tylko 1 rozdział a ja już zakochałam się w tym opowiadaniu *o*
OdpowiedzUsuńMogłabym prosić o informowanie mnie na tt?
@stawberrylukeyx
Cudnie się zapowiada! Podoba mi się Twój styl pisania ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta (jeśli możesz daj mi znać na tt: @_kalajn_) i życzę weny!
Jest perf, moge byc informowana o nowych rozdzialach? //@efcass
OdpowiedzUsuń