niedziela, 8 lutego 2015

ROZDZIAŁ 1

- Tak, Harry. – zaśmiałam się, przeczesując palcami włosy. – Też za tobą tęsknię.
- Ale przyznaj, że ja bardziej. – usłyszałam po drugiej stronie i skinęłam głową, jakby stał przede mną.
- Tak, Harry, ty tęsknisz bardziej. – znów się zaśmiałam, unosząc brew z uśmiechem, który zagościł na moich ustach.
Rozsunęłam torebkę, którą trzymałam na ramieniu, telefon ustawiając między ramieniem a szyją i przygryzłam wargę, szukając kluczy od domu.
- Co powiesz, studentko? – zagadał Harry, kiedy zdmuchiwałam za długie pasma włosów z twarzy.
- Szukam kluczy, piekarzyku, a ty? – zachichotałam na swoje określenie i mogłam przysiąc, że mój rozmówca wywrócił oczami.
- Aktualnie piekę chleb, taki rumiany, pszenny o ile się nie mylę. – chłopak zaśmiał się, przez co serce w mojej piersi zaczęło szybciej bić.
Wyjęłam pęk kluczy z torebki i uśmiechnęłam się delikatnie, wsuwając klucz do zamka. Przekręciłam go, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka, odstawiając od razu torbę pod bok.
Chłopak milczał przez cały czas, ale dało się słyszeć, że coś robi, prawdopodobnie rzeczywiście coś piecze.
- Harry, muszę kończyć, odezwę się potem. – oznajmiłam, patrząc w stronę salonu, w którym siedziała Miranda. – Do potem, kocham cię!
- Ja ciebie też! – odkrzyknął chłopak, zaśmiał się i rozłączył.
Zdjęłam ciemny płaszcz, który miałam na sobie, odwiesiłam go na jeden z wolnych wieszaków w przedpokoju i wyjęłam włosy spod kołnierza koszulki. Nachyliłam się, odwiązałam buty i odstawiłem je obok mojej torby w kącie korytarza.
Rozejrzałam się i zauważyłam, że dzisiaj jesteśmy same, co mnie lekko zdekoncentrowało i zadziwiło.
Od jakiegoś miesiąca, czyli odkąd Miranda i Sam ze sobą zerwali co dzień, lub co dwa do mojej współlokatorki, która równocześnie jest moją dość daleką kuzynką przybywa multum mężczyzn, wieku średniego, podeszłego, lub nawet młodsi od niej. Czasami są nawet młodsi ode mnie, a ja mam dziewiętnaście lat.
Poklepałam się po policzkach, aby pozbyć się nieprzyjemnego pieczenia, spowodowanego mrozem, który panował na zewnątrz. Nasunęłam buty, w których chodziłam po domu i wsuwając dłonie do kieszeni starej bluzy, ruszyłam do salonu.
Miranda od miesiąca miała dwa podstawowe zajęcia, albo a) siedziała przed laptopem i pisała na kolejnym portalu randkowym dla „singli z aspiracjami” z jakimś nowym mężczyzną, który i tak okaże się być kompletnym idiotą, albo b) siedzi w salonie z jakimś kolejnym mężczyzną, który okaże się bezprecedensowym gburem.
Dzisiaj zastałam ją z moim laptopem, w piżamie w pandy, swoim ulubionym niechlujnym koku, gryzącą paznokcie, szarpiącą rękawy i rozglądającą się dookoła.
Uniosłam delikatnie brew, podchodząc do niej i przysiadłam na kanapie obok niej.
Aktualnie przeglądała profil kogoś, kto nazywał się niazkilam i zaciekawiło mnie to, że nie ma on zdjęcia profilowego, swoich danych personalnych, ulubionych zajęć, pozytywnych cech i innych dziwactw wpisywanych na takich portalach.
- Kto to? – szepnęłam, na co Miranda wzdrygnęła się i popatrzyła na mnie nieobecnym wzrokiem, co zmroziło mi krew w żyłach.
Musiało się coś stać i to coś poważnego, nigdy nie patrzyła na mnie w ten sposób, nigdy nie drżała jej warga, nie gryzła paznokci, nie skubała rękawów swojej ulubionej piżamy.
- Mir, co jest? – wyciągnęłam do niej dłoń i zatknęłam za ucho wolne pasmo jej włosów, które wystawało z jej koka. – Coś poważnego?
Moja kuzynka jedynie pokiwała głową i zacisnęła usta w wąską linię, odwracając głowę w stronę ekranu laptopa. Nie popatrzyła na mnie, swój wzrok utkwiła w profilu niejakiego niazkilama.
- Wysłałam mu twoje zdjęcie. – wyszeptała po chwili, patrząc na mnie kątem oka.
- C..co? – uniosłam brwi, a potem je zmarszczyłam, zakładając ręce na biodrach. – Miranda, co ty wyprawiasz?! Ja nie potrzebuję partnera, ja… ja, mam studia, pracę, nie mogę teraz tego wszystkiego niszczyć, co ty sobie…
- Przypadkowo! – krzyknęła, tym samym przerywając mi mój wywód. – Chciał moje zdjęcie, okazał się być bardzo miłym facetem, ale miałam ustawione tylko nazwy zdjęć i na swoim laptopie numeruję zdjęcia tak jak ty tutaj i… pamiętałam liczbę ze swojego, zapomniałam, że jestem na twoim, a to było twoje zdjęcie i kurwa, Nina, przepraszam.
Westchnęłam cicho, wpatrując się w załamaną dziewczynę przed sobą. Zacisnęłam usta i pokręciłam głową, przeczesując bardzo powoli swoje włosy.
- Miranda, słuchaj… pokaż mi jego reakcję.
Brunetka szybko pokiwała głową, otarła oczy w których prawdopodobnie nagromadziły się łzy i szybko, drżącymi palcami włączyła rozmowę z niazkilamem.
miradams: komunikat: zdjęcie zostało wysłane
niazkilam: muszę przyznać, jest pani bardzo uroczą kobietą. Nie wyjdę na dziwaka, jeśli poproszę panią o spotkanie, po dziesięciu minutach pisania? Jeśli to nie problem, zapraszam dzisiaj na kolację. Może pani podać mi swój adres? Przyjadę po panią o 19.00. będę czekać z kwiatami pod drzwiami urodziwej pani, sądzę, że ten wieczór będzie owocny i udany. Pozdrawiam i liczę na szybką odpowiedź.
Zaśmiałam się cicho i przygryzłam koniuszek paznokcia, kiedy skończyłam to czytać. Rzeczywiście wydaje się bardzo miłym mężczyzną, dodatkowo jego słownictwo, wyrażenia, są takie… wykwintne. I co najważniejsze jest pierwszym facetem, który sądzi, że jestem urocza, to jest niesamowite uczucie, podobać się mężczyźnie, który pisze tak pięknie.
miradams: zapraszam do siebie, na West Street 114. Mam nadzieję, że pana nie przestraszę, nie wyglądam tak „pięknie” jak pan sądzi na żywo.
Miranda nie miała za złe, że to napisałam, w sumie to powinna być wdzięczna, bo pisała to osoba, do której odnosiły się komplementy. Mężczyzna odpisał niemal od razu.
niazkilam: moja droga, każda kobieta z TAKIM wyglądem wygląda TAK samo w prawdziwym życiu. Zdjęcia możliwe, że upiększają, ale nie zawsze, proszę się z tym liczyć.
Uniosłam delikatnie brew i pokręciłam głową.
- Ten facet jest dziwny, ale intrygujący. – stwierdziłam, patrząc na moją lokatorkę, która jedynie uśmiechała się słabo.
- Jest niesamowity, musisz iść z nim na tą kolację. Będziesz udawać mnie? – uniosła brew, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
Westchnęłam pod nosem, patrząc znów na konwersację z tajemniczym niazkilamem. Z jego sposobu pisania wynika, że jest bardzo miłym mężczyzną, takim który mógłby mi się spodobać.
- Mir, wolę być sobą, nie umiałabym cię naśladować, przepraszam. – pokręciłam lekko głową, na co ona uśmiechnęła się pocieszycielsko.
- Spokojnie, nie musisz. On idzie na kolacje z tobą, nie ze mną. – poklepała mnie po ramieniu i ruszyła na górę, ja zaś zabrałam się do dalszej rozmowy.
miradams: skąd ta pewność, mój drogi panie?
niazkilam: moja droga, każda z was nie wierzy w swoje możliwości czy urodę, a ja jestem tutaj by uświadamiać wam jakie jesteście piękne i niesamowite.
miradams: z wieloma kobietami tutaj pan pisze?
niazkilam: tak, ale zauważ, że to ty mnie znalazłaś i to ty zaczęłaś konwersację
miradams: racja, ale to pan zaproponował spotkanie w tak zwanym realu
niazkilam: jakoś tego nie żałuję. Teraz bardzo panią przepraszam, ale spieszę się na spotkanie, niech ten cudny uśmiech ze zdjęcia nie znika z pani anielskiej twarzy, do zobaczenia o 19.00.
Pisnęłam głośno, zamykając laptop i pobiegłam na górę do Mirandy, która w swoim pokoju wybierała sukienki.
- Mir, on napisał, że mam cudny uśmiech. – westchnęłam marzycielsko, opadając na jej łóżko. – Jej, to niesamowite uczucie.
- Masz Harry’ego, czyż nie? – Miranda uniosła brew, a ja się skrzywiłam.
- To kumpel, tylko kumpel. – odparłam, marszcząc brwi na jej komentarz.
Ona dobrze wiedziała, że między mną a Harrym nie ma kompletnie nic. To tylko dobry znajomy jeszcze z czasów kolonii ze szkoły. Tylko tyle. Jednak do niej to nie docierało, uparcie twierdziła, że bylibyśmy gorącą parą.
- Nina, może ty do niego nic nie czujesz, ale on do ciebie czuje i to bardzo dużo. – Miranda uniosła brew, zerkając na mnie przez ramię.
Westchnęłam jedynie i zmarszczyłam czoło, patrząc z ciekawością na sufit. Chyba nigdy nie był on aż tak interesujący jak dzisiaj.
- Więc. – zaczęła moja kuzynka, gdy usiadła na skraju swojego łóżka. – Mamy jakieś pięć godzin do twojej kolacji z Panem Wspaniałym. – wywróciła lekko oczami na swoją nazwę. – Musimy cię podszkolić. Po pierwsze, wybierzemy ładną sukienkę i dodatki, musisz zrobić jakieś dobre wrażenie.
Szybko wstała z łóżka i wyjęła z szafy dwie sukienki: jedną bordową, za kolano, dość obcisłą, drugą czarną, przed kolano, równie obcisłą jak ta pierwsza. Skrzywiłam się patrząc na jej garderobę.
- Mir, jak ty do cholery w tym oddychasz? – uniosłam brew, przekręcając się na brzuch.
Miranda jedynie wzruszyła ramionami, unosząc do góry dłoń z bordową, raz z czarną sukienką.
- To co? Pan Wspaniały chyba preferuje wykwintne dania. Czarny jest odpowiedniejszy. – wyszczerzyła się do mnie i puściła oczko, na co zakryłam twarz włosami. – Lekki makijaż, kilka pierścionków, bransoletka, naszyjnik, kolczyki, pomalujemy paznokcie i będziesz cudna! – zaśmiała się i zacmokała w moją stronę, poruszając brwiami.
Jęknęłam w duszy, zmuszając się aby podnieść ciało z wygodnego łóżka. Teraz wszystko jest wygodne i interesujące, zadziwiające. Nigdy nie byłam aż tak ociężała, leniwa, nigdy nie chciałam tak bardzo zostać w łóżku jak teraz.
Jednak gdy już usiadłam, przetarłam prawą dłonią twarz, wzięłam serię głębokim, odżywczych oddechów i popatrzyłam na kuzynkę z lekkim uśmiechem, postanowiłam jednak walczyć o względy Pana Wspaniałego.
- Wezmę tą czarną. – stwierdziłam po krótkim namyśle.
Miranda wręczyła mi wieszak z sukienką i wskazała na drzwi łazienki. Po kilku oddechach wstałam wraz z sukienką i ruszyłam do łazienki. Zdjęłam dotychczasowe ubrania, rozczesałam szybko i byle jak włosy, założyłam sukienkę i chwilę męczyłam się z zamkiem. Wzięłam głęboki oddech, po czym stwierdziłam, że nie mogę oddychać. Popatrzyłam na swoje odbicie oraz wystające spod materiału ramiączka stanika. Skrzywiłam się, rozsunęłam sukienkę, zsunęłam ją do połowy i zdjęłam stanik, po czym znów ją założyłam. Było mi o wiele lepiej, mogłam przynajmniej oddychać, ale wstydu nic mi nie zaoszczędzi.
Wyszłam z łazienki po pięciu minutach wpatrywania się w swoje odbicie. Nie jestem dziewczyną, którą można doprowadzić do podniecenia w przeciągu piętnastu minut, dodatkowo mężczyzna wydaje się być za inteligentny i posługuje się językiem, którego używają faceci około pięćdziesiątki. Chodzi o to, że nie chcę, aby w czasie kolacji on zauważył, że nie mam na sobie górnej części bielizny.
- Bez stanika, panno Smith? Zadziwia mnie pani. – mruknęła Miranda starając się naśladować ton głosu Christiana Greya.
Jęknęłam pod nosem, oblewając się rumieńcem. Cholera. Nie łatwo mnie podniecić, ale cholernie prosto jest mnie zawstydzić.
- Już znam twój sekret. – odparłam szeptem, podchodząc do toaletki.
Miranda posłała mi uśmiech, stając za mną. Usiadłam powoli na krześle, starając się nie zniszczyć jej sukienki i patrzyłam w swoje odbicie, kiedy moja kuzynka czesała mi włosy. Delikatnie je rozczesała, potem popatrzyła na mnie z lekkim zamyśleniem i skinęła głową z szerokim uśmiechem.
- Będziesz miała koka, kok na czubku głowy i wolne, zakręcone pasma tutaj na bokach. – przejechała palcami w pobliżu moich skroni. – Co ty na to?
Odchyliłam głowę i popatrzyłam na nią z lekkim uśmiechem, po czym skinęłam delikatnie głową na znak zgody.
- Rób co chcesz, żeby go tylko nie odstraszyć. – westchnęłam cicho i zamknęłam oczy, siadając wygodnie na krześle.
Gdy otworzyłam oczy Miranda stała z kilkoma wsuwkami w ustach, palcami trzymała moje włosy już uplecione w kok. Uniosłam lekko brew, patrząc na swoje włosy, ale rzeczywiście nie było tak tragicznie, wręcz przeciwnie – wyglądałam dobrze. Moja kuzynka wsuwała po kolei wsuwki w moją fryzurę, poprawiając ją, uklepując i tym podobne. Na końcu spryskała włosy lakierem i skinęła głową, na znak zakończonej pracy.
- Jeszcze tylko te pasemka. – wskazała na dwa, wolne pasma włosów, które zatrzymywały się obok moich skroni.
Zniknęła na moment w łazience, by zaraz wrócić z lokówką. Skrzywiłam się delikatnie, gdyż nigdy nie niszczyłam swoich włosów lokówkami, prostownicami i innymi, ale dzisiaj sytuacja tego wymaga.
Miranda szybko zakręciła te pasma, ułożyła je idealnie i westchnęła z zachwytem, patrząc na mnie. Poprawiła jeszcze jedną z dużych spinek, którą wpięła w mojego fikuśnego koczka.
- Teraz makijaż. – oznajmiła, przysuwając sobie krzesło obok mnie.
Westchnęłam pod nosem, ale skinęłam głową, poddając się jej zabiegom. Zamknęłam oczy, czując rozprowadzany na powiekach cień, potem robione kreski, kiedy Miranda kazała otworzyć oczy, zrobiłam to i zaczęła malować mi rzęsy tuszem, przygryzając przy tym wargę. Potem zaznaczyła moje usta błyszczykiem, dodała odrobinę cienia na powieki, chciała też dać kredkę do oczu, ale stanowczo pokręciłam głową. Zamaskowała moje niedoskonałości, poprawiła wszystko jeszcze raz i klasnęła w dłonie. Popatrzyłam na swoje odbicie i mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie, gdy ujrzałam swoje odbicie. Znów wyglądałam dobrze, jak nigdy wcześniej.
- Dać ci biżuterię? – spytała Miranda, zerkając na mnie z lekkim uśmiechem.
Pokręciłam głową, ocierając tusz z kącika oka.
- Nie, chyba będę świecić tak jasno jak gwiazda. – zaśmiałam się, kręcąc lekko głową.
Zaskoczone uniosłyśmy brwi, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek i otworzyłam usta ze zdumienia. 19.00. Przecież dopiero zaczynałyśmy… to nie może być prawda. Nie jestem gotowa.
- Miranda, to on. – jęknęłam niezadowolona, powoli wstając z krzesła.
Podeszłam do okna, uchyliłam roletę i zmarszczyłam brwi, widząc błyszczące czarne auto przed naszym domem.
- Co do… - wybełkotałam, wpatrując się w osłupieniu w auto przed naszą posesją.
Dzwonek znów zadzwonił, a ja spanikowana odskoczyłam od okna. Złapałam się za ciepłe policzki i popatrzyłam na kuzynkę, skinieniem głowy dając jej do zrozumienia, że to ona ma iść otworzyć drzwi.
Złapała jedną ze swoich bluz, założyła ją tym samym zakrywając pandę na piżamie i pokręciła głową.
- Nina, on czeka na ciebie, nie na mnie, ty musisz tam iść.
Westchnęłam przeciągle, ale cicho i skinęłam głową, gdy uświadomiłam sobie, że serio ma racje.
Odchrząknęłam, zebrałam się w sobie i ruszyłam pewnym siebie krokiem po schodach. Popatrzyłam na swoje nagie stopy i spanikowana wróciłam do pokoju.
- Daj mi szpilki! – pisnęłam, przestępując nerwowo z nogi na nogę, gdy dzwonek znów zadzwonił.
Cholera, nie pomagasz!
Miranda wyjęła szybko z pudełka parę czarnych szpilek, ubrałam je nieporadnie i pobiegłem (lub starałam się pobiec) na dół.
Znów wzięłam serię oddechów, przejrzałam się jeszcze w lustrze wiszącym na korytarzu i otworzyłam drzwi.
Na progu stał mężczyzna, około dwudziestu lat z lekkim zarostem na szczęce i policzkach, czarnych włosach wystylizowanych, bądź nie wystylizowanych, tylko pozostawionych w artystycznym nieładzie. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, czarny krawat, który był idealnie zawiązany i odznaczał się na białej powierzchni oraz perfekcyjnie dobrany garnitur. W ręce zaś trzymał wielki bukiet czerwonych róż.
Popatrzył na mnie, przenikliwymi ciemnobrązowymi oczami, a mnie zabrakło oddechu i głosu. Kącik jego ust powędrował w górę, ale równie szybko jak się podniósł tak szybko odpadł.
- Chyba dobrze trafiłem, prawda? – uniósł lekko brew, na której widniała mała szrama, a ja skinęłam delikatnie głową.
Smith, weź się w garść, to tylko facet!
- T..tak. – odparłam, nerwowo skubiąc paznokcie.
- Wyśmienicie. – mężczyzna uniósł głowę i popatrzył na mnie od góry do dołu. – Wiem, że pisałem z panią Mirandą Adams, jednak pani to Nina Smith.
Rozchyliłam lekko usta, mrugając szybko oczami. Skąd on to kurwa wie!?
- Proszę się nie martwić, kolacja jest aktualna. – zapewnił, wystawiając kwiaty w moją stronę. – A te kwiaty są równie urodziwe jak pani, panno Smith.
Zarumieniłam się i kurwa, mogę przysiąc, że moje policzki były równie czerwone jak płatki tych róż. Wzięłam je niepewnie i powąchałam, zamykając na moment oczy, gdy rozkoszowałam się ich zapachem.
- Dziękuję, są piękne. – wyszeptałam, podnosząc wzrok na mężczyznę przede mną. – Mogę je odstawić do wody? – spytałam, przygryzając lekko wargę.
Mężczyzna zmarszczył brwi i pokręcił lekko głową, oblizując koniuszkiem języka swoją dolną wargę.
- Mamy rezerwację w Rooftop za dziesięć minut, niech pani da te kwiaty Mirandzie w ramach rekompensaty. – skinął delikatnie głową, a ja zdziwiona pokiwałam głową, ale zrobiłam to o co prosił.
Gdy Miranda wstawiła kwiaty do wody, przytuliła mnie i życzyła powodzenia na randce z Panem Wspaniałym, ja miałam coraz większe wątpliwości. Może ten mężczyzna to tylko kierowca a prawdziwy niazkilam siedzi w samochodzie?
Jednakże Pan Garnitur pomógł założyć mi płaszcz, podał torebkę i z gracją zszedł po małych schodkach, które oddzielały nasz dom od chodnika.
Przełknęłam głośno ślinę, bardzo powoli idąc za nim, bo cholera, ja się bałam. Bałam się, że wyjdę na idiotkę.
Nagle z samochodu wysiadł mężczyzna około czterdziestki z równie czarnymi włosami, większym zarostem i szarymi oczami. Skinął głową do Pana G i otworzył mi drzwi. Przygryzłam wargę, nieporadnie wsiadając do samochodu. Całe wnętrze było w skórze, zapewne „importowanej”. Wyglądało to jak marna komedia. On bogacz, ja biedaczka i jedziemy na randkę wypasionym SUVem przez oświetlone ulice Londynu, czy to nie banalne?
Pan G zajął miejsce obok mnie, a szarooki usiadł znów za kierownicą. Popatrzyłam na mężczyznę obok siebie, który z kamiennym wyrazem twarzy wpatrywał się w siedzenie przed sobą.
- Zastanawia się pani kim jestem, prawda? – rzekł spokojnie, nawet na mnie nie patrząc.
Skinęłam delikatnie głową nadal pod wrażeniem jego wyniosłości.
- Tak, zgadza się. – odparłam, kiedy wreszcie na mnie popatrzył.

- Jestem niazkilam. – skinął delikatnie głową, wystawiając do mnie dłoń. – Zayn Malik. 

4 komentarze:

  1. bardzo mi się podoba i chciałabym być informowana o nowych rozdziałach x / @himylarry_

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku.. tylko 1 rozdział a ja już zakochałam się w tym opowiadaniu *o*
    Mogłabym prosić o informowanie mnie na tt?
    @stawberrylukeyx

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie się zapowiada! Podoba mi się Twój styl pisania ;>
    Czekam na nexta (jeśli możesz daj mi znać na tt: @_kalajn_) i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest perf, moge byc informowana o nowych rozdzialach? //@efcass

    OdpowiedzUsuń