Szliśmy w ciszy w stronę mojego domu, nawet na siebie nie
patrząc. Mój towarzysz co jakiś czas chrząkał, zapewne chcąc jakoś zwrócić moją
uwagę, ale byłam nieugięta i nie planowałam z nim rozmawiać.
Był na tyle przyzwoity, że nie komentował już braku mojej
bielizny, nawet dał mi swoją marynarkę, gdy zauważył, że nawet w płaszczu
szczękam zębami.
- To… - zaczął i po chwili odchrząknął. – Niesamowity wieczór.
– dokończył, zerkając na mnie z minimalnym uśmiechem.
Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami udając obrażoną na cały
świat a w szczególności na wysokiego bruneta obok mnie.
- Byłby znacznie lepszy bez kilku docinek. – odparowałam,
zaciskając usta w cienką linię.
- Przecież przepraszałem. – odparł wyraźnie naburmuszony. –
To jest tak bardzo widoczne, że trudno o tym nie rozmawiać!
- Ja jakoś nie opowiadam o tym czy nosi pan bokserki czy
nie. – syknęłam, podnosząc na niego wzrok.
Jasne, miodowe oczy popatrzyły na mnie z iskierkami
rozbawienia, które w nich biegały.
- Noszę bokserki. – odparł po chwili, unosząc leniwie kącik
ust. – Calvin Klein, słyszała pani o tym? – uniósł tym razem brew a ja oblałam
się rumieńcem.
- Czemu rozmawiamy o pana bieliźnie? – przygryzłam lekko
wargę, siląc się na uroczy uśmiech, ale wyszedł z tego zapewne grymas, bo
mężczyzna się roześmiał.
- Pani zeszła na temat moich bokserek. – zamyślił się na
chwilę, pukając palcem wskazującym o swój prawy policzek i nagle jego twarz
rozjaśnił uśmiech. – Ma pani majtki, prawda?
- To już przesada! – wrzasnęłam i czym prędzej ruszyłam
przed siebie, wymijając ludzi na ulicy.
Po chwili zatrzymałam się gdy mój łokieć został zablokowany
przez dłoń mężczyzny, szarpnął mną lekko a ja znalazłam się w mgnieniu oka w
jego ramionach.
- Odpowiesz? – złapał mój podbródek w palce i uniósł głowę
tak, że patrzyłam w jego teraz ciemne oczy.
Powoli pokiwałam głową, nie odrywając wzroku od
niesamowitych tęczówek bruneta.
- Noszę. – wyszeptałam po chwili, oblizując powoli nagle
suche usta.
- Jakie? – zapytał miękko, wolną dłonią zatykając moje włosy
za ucho.
- Czarne. – mruknęłam cicho, lekko się rumieniąc. –
Koronkowe. – dopowiedziałam i zakaszlałam, starając się zagłuszyć ostatnie
słowo.
Mężczyzna uśmiechnął się leniwie, przechylając głowę w bok.
- Koronkowe? – uniósł lekko brew, na co skinęłam głową. –
Podoba mi się twój styl, Smith. Nie nosisz stanika, za to nosisz obcisłe
sukienki, które uwydatniają twoje kształty i koronkowe majtki.
Zarumieniłam się wściekle i odsunęłam lekko, ale on
przyciągnął mnie do siebie, kręcąc głową.
- Nie uciekniesz tak łatwo, nie dam ci odejść. – popatrzył na
mnie z jakby bólem w oczach i delikatnie przejechał kciukiem po mojej kości
policzkowej. – To był cudowny wieczór. – wyszeptał, pochylając się.
Moje tętno nagle przyspieszyło, miałam wrażenie, że krew we
mnie płynie ze zdwojoną siłą, zapach jego perfum, żelu i wody kolońskiej nie
pomagał, do tego pachniał restauracją w której byliśmy i nie chciałam, żeby
mnie całował, chociaż ta irracjonalna część mojego mózgu domagała się jego ust.
Jednak on pochylił się i delikatnie pocałował miejsce pod
moim uchem, jeden z moich czułych punktów. Zalała mnie fala gorąca a z ust
uciekł urywany oddech.
- Było miło. – westchnęłam po chwili. – Gdyby nie te
docinki. – popatrzyłam na niego, gdy lekko się uśmiechał i puścił mnie,
odsuwając się delikatnie.
- Jesteśmy na miejscu. – oznajmił, wskazując na domek obok
nas i rzeczywiście.
W kuchni świeciło się światło i ja widziałam z drogi, że
Miranda stoi przy firance i ogląda co się tutaj dzieje. Westchnęłam cicho,
wyciągając dłoń w kierunku bruneta, ten złapał delikatnie moje palce i
przycisnął rozgrzane wargi do mojej chłodnej dłoni.
- Mam nadzieję, że szybko się spotkamy. – posłał mi lekki
uśmiech, po czym odsunął się, skinął głową i ruszył w drogę powrotną zostawiając
mnie samą przed domem i ręką przyciśniętą do policzka.
Ocknęłam się dopiero gdy wsiadł do samochodu zaparkowanego
na końcu ulicy, a samochód powoli zaczynał ginąć mi z oczu.
Zmusiłam się, aby wejść do domu, chociaż wiedziałam, że
zaraz naskoczy na mnie ciekawska Miranda.
Gdy przekroczyłam próg Miranda stała przy lustrze, malując
rzęsy. Uniosłam lekko brew, zerkając na nią, po czym popatrzyłam na siebie i
zdałam sobie sprawę, że wciąż miałam jego marynarkę. Uśmiechnęłam się
delikatnie, przebiegając palcami po aksamitnym materiale i nie wiedzieć czemu
gdy ją zdjęłam mocno przytuliłam się do tej części ubrania, zaciągając się jej
zapachem.
- Śmierdzi? – mruknęła Miranda, zerkając na mnie.
Pokręciłam od razu głową, wyciągając dłonie z odzieżą w jej
stronę, ta nachyliła się i tak jak ja wcześniej zaciągnęła zapachem.
- Kurwa. – mruknęła po chwili, patrząc na mnie. – On tak
pachnie?
Od razu pokiwałam głową, odwieszając swój płaszcz na
wieszak.
- Tak, właśnie tak pachnie.
- Zajebiście. – Miranda posłała mi szeroki uśmiech. – Nie było
cię ledwo dwie godziny, więc się przebieraj i idziemy do klubu, jest podobno nowy
właściciel, nowe rządy, wiesz. – mrugnęła do mnie, a ja uśmiechnęłam się
delikatnie.
- Ile mam czasu? – przechyliłam głowę w bok.
- Jakieś piętnaście minut, kiecka leży w twoim pokoju, buty
stoją pod oknem, fryzurę i makijaż zostaw, a i mam dopasowany stanik, będzie
dobrze. – zacisnęłam zęby i przewiesiłam marynarkę mężczyzny przez ramię idąc
powoli na górę.
Rzuciłam marynarkę na łóżko i wzięłam śliwkową sukienkę,
która była mniej obcisła od tej, którą miałam na sobie, do tego czarne szpilki
(bo według Mirandy czarny pasuje do wszystkiego) i w kilka minut się
przebrałam, oczywiście nie zapominając o staniku.
Zeszłam po chwili na dół, poprawiając sukienkę i posłałam
Mirandzie lekki uśmiech.
- Gotowa? – uśmiechnęła się szeroko, a ja przytaknęłam. – To
jedziemy!
Otworzyła przede mną drzwi i wskazała, żebym ruszyła
pierwsza. Zabrałam jeszcze z wieszaka swój płaszcz, narzuciłam go na ramiona i
prędko ruszyłam w kierunku taksówki, która już na nas czekała.
Wsiadłam do środka i zaczekałam na kuzynkę, która zamknęła
drzwi na klucz, wsunęła go do kopertówki i wgramoliła się na miejsce obok mnie.
- Elisha? – mruknęłam gdy zatrzymałyśmy się pod klubem,
który oblegały tłumy. – Dziwna nazwa dla klubu.
- Podobno jest to coś związane z właścicielem, ale nie
wiadomo dokładnie co. – Miranda wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi,
wychodząc z taksówki.
Wręczyła taksówkarzowi odpowiednią kwotę, dokładając do tego
mały napiwek i ruszyła do kolejki, a ja zaraz za nią, bawiąc się rękawami
płaszcza, który przesiąkł zapachem marynarki.
Stanęłyśmy w kolejce i przed nami było widać tylko
ochroniarza, który przewyższał wzrostem wszystkich w promieniu pięciu metrów.
Kolejka przesuwała się strasznie wolno, dodatkowo przybycie
jakiegoś mężczyzny, którego wpuszczono bez kolejki wywołał takie zamieszanie,
że ochrona musiała uspokajać zgromadzonych ludzi.
- To jakaś kpina! – krzyknął jeden mężczyzna. – Stoję tutaj
od dwóch godzin, a jakiś fagas przyszedł i wszedł bez kolejki!
- Proszę się uspokoić. – upomniał go ochroniarz. – Bo będzie
pan oglądać tylko neonowy napis nad wejściem. – wysyczał, wypychając go z
kolejki.
Przełknęłam niespokojnie ślinę i podrapałam się po karku.
Gdy nadeszła nasza kolej ochroniarz bez niczego wpuścił nas
do środka. Wnętrze było już wypełnione klientami, na parkiecie szalało kilka
par, przy barze kotłowali się ludzie, a na balkonach siedziała tylko mała
grupka, zapewne tych, którzy mieli tam dostęp.
Przecisnęłyśmy się do baru i zajęłyśmy miejsca obok siebie,
śmiejąc się cicho z ludzi, którzy nas otaczali. Prawie co druga osoba była już
mocno wstawiona, przez co robiła dziwne rzeczy.
Nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia, jakby ktoś mnie
obserwował, śledził. Wzdrygnęłam się na samą myśl i wypuściłam drżący oddech.
- Co panie chcą? – spytał jeden miły chłopak o brązowych
oczach.
- Ja wódkę z sokiem. – uśmiechnęłam się do niego, a on
przeniósł swój wzrok na Mirandę.
- To samo. – posłała mu promienny uśmiech.
- Ashton! – ryknął brązowooki, idąc na zaplecze, a my
zaśmiałyśmy się głośno.
- Miranda! – pisnęłam, starając się brzmieć jak mężczyzna
przed chwilą, ale mi to nie wyszło i zaczęłam jeszcze głośniej się śmiać.
Po chwili przed Mirandą znalazła się szklanka, przede mną
także a dostarczył nam je uroczy chłopak z dołeczkami w policzkach, lekko
zarumieniony i z bandaną na głowie, która przytrzymała jego kędziorki.
- To dla nas, tak? – spytałam chociaż odpowiedz była jasna.
- T-tak. – wyjąkał chłopak i uciekł w drugi kąt baru,
zgarniając po drodze szmatkę.
Zaśmiałam się cicho i upiłam łyk, krzywiąc się lekko.
- Uroczy. – zaśmiałam się, zerkając za chłopakiem, który przez
ramię zerkał na mnie, ale gdy zobaczył, że ja patrzę na niego odwracał speszony
wzrok.
- Nie umiecie flirtować. – westchnęła Miranda, po chwili
marszcząc brwi. – Masz karteczkę. – wskazała palcem na spód mojej szklanki i
rzeczywiście była tam mała karteczka.
Oderwałam ją od szklanki, rozłożyłam i uśmiechnęłam się,
patrząc na ciąg cyfr z podpisem „zadzwoń,
Ash” .
- Mam jego numer. – zaśmiałam się cicho, chowając karteczkę
do kieszeni płaszcza.
- Wow, szybki jest. – zaśmiała się, upijając łyk napoju.
Wzruszyłam jedynie ramionami, rozglądając się po wnętrzu,
mój wzrok powędrował na grupkę ludzi na balkonie i uśmiechnęłam się lekko,
patrząc jak para porusza się w rytm muzyki.
- Chciałabym żeby ktoś mnie pokochał. – mruknęłam cicho, na
co Miranda zadławiła się wódką. – Chcę miłości jak z książki.
- Właśnie. – mruknęła, ocierając brodę wierzchem dłoni. –
Książka. To jest to. To tylko w książkach, Nin.
Westchnęłam cicho i skinęłam głową, bo ona miała rację.
Po chwili obok nas zjawił się uroczy brunet z lekkimi lokami
na głowie i dołkami w policzkach, który wyciągnął dłoń w stronę Mirandy i
spytał czy z nim nie zatańczy, a ona od razu się zgodziła.
Kiedy kuzynka odeszła, przekręciłam się na stołku tak, że
siedziałam teraz i patrzyłam jak Ashton wyciera blat, popijając co jakiś czas
swoją wódkę. Zatknął włosy za bandanę i przetarł twarz dłonią, wzdychając
cicho. Zebrał zamówienie od kilku już nawalonych dziewczyn i poszedł na
zaplecze.
- Przepraszam. – usłyszałam za sobą głos, od którego włoski
zjeżyły się na moim karku. – Mogę prosić do tańca?
Odwróciłam się powoli i przed sobą zobaczyłam wyciągniętą dłoń.
Zamrugałam kilkakrotnie poznając tatuaż na niej i podniosłam wzrok, żeby
zobaczyć roztrzepane czarne włosy, leniwy uśmiech i przenikliwe brązowe oczy.
Przełknęłam ciężko ślinę, niepewnie kładąc dłoń na jego.
Przysunął się bliżej, delikatnie kładąc dłoń na moim biodrze i powoli zdjął
mnie z krzesełka, stawiając prosto na podłodze.
- Co pan tutaj robi? – zmarszczyłam lekko brwi, zerkając na
niego.
- To mój klub. – odparł po chwili, wzruszając ramionami.
- Jest coś, czego pan nie ma? – wywróciłam lekko oczami.
- Ciebie. – wyszeptał, przejeżdżając dłonią po moim biodrze,
przez co wywołał iskierki pod moją skórą. – Chcę ciebie. – nachylił się i
przycisnął delikatnie usta do moich.
Zamknęłam oczy, czując nieprzyjemny smak alkoholu na jego
wargach, ale nic z tym nie zrobiłam, on też nie. Staliśmy tam w ciszy, on lekko
pochylony, ja praktycznie na palcach, on z dłońmi na moich biodrach, ja z
rękami skrzyżowanymi na piersi, ze złączonymi ustami, ale nie chcieliśmy tego
pogłębiać ani odchodzić.
- Masz miłe usta. – odsunął się po chwili i posłał mi
delikatny uśmiech. – Pasują do moich.
- Nie jest pan zbyt pewny siebie? – uniosłam lekko brew,
ukradkiem oblizując usta.
- Nie, jestem Zayn Malik. – wzruszył nonszalancko ramionami
i znów złapał moją dłoń, prowadząc na parkiet. – Twoja kuzynka spodobała się
mojemu znajomemu. – mruknął po chwili, gdy już staliśmy na środku parkietu.
Przysunął mnie bliżej siebie, unosząc leniwie kąciki ust.
- Hej, ja nie gryzę. – złapał moje nadgarstki i położył moje
dłonie na swoich ramionach, przez co splotłam ręce na jego karku. – Połykam w
całości. – poruszał brwiami, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Nie umiem tańczyć. – mruknęłam cicho, odwracając wzrok od
przenikliwych brązowych oczu.
- Spokojnie, ja też nie. – wyszeptał do mojego ucha,
trącając nosem jego płatek. – Tylko poruszaj się w rytm muzyki, a będzie
wszystko dobrze. – zapewnił, powoli się poruszając.
- Zostawił pan…
- Zayn. – przerwał mi, unosząc brew.
- Nina. – uśmiechnęłam się uroczo, co skwitował szerokim
uśmiechem. – Zostawiłeś u mnie marynarkę. – zakręciłam na palcu pasmo jego
włosów, które znajdowało się na karku.
- Wiem. – odparł spokojnie, przyciągając mnie jeszcze
bliżej, tak że przy oddechu nasze klatki piersiowe się stykały. – Zostawiłem ją
na tobie. Nie u ciebie. – przechylił głowę w bok i oblizał usta.
Popatrzył na mnie uważnie i ułożył usta w dzióbek, lekko
marszcząc przy tym brwi i zacmokał, kręcąc głową.
- Tylko dla mnie nie nosisz stanika? – przejechał dłonią po
moich plecach, w dwa złapał zapięcie stanika i strzelił nim lekko, uśmiechając
się pod nosem.
Oblałam się rumieńcem, będąc pewna, że ludzie obok nas to
słyszeli, ale zdawali się być zbyt zajęci pochłanianiem się.
- Mir…
- Tak, Miranda kazała. – wywrócił oczami i nachylił się,
opierając swoje czoło o moje. – Czy ty robisz wszystko co ona powie? Nie
rozumiesz tego, że ona tobą manipuluje? Nino, jesteś inteligentna i cięta, mogę
powiedzieć, że przypadłaś mi do gustu, tylko nie rób wszystkiego wbrew sobie.
Nie ubieraj się tak. – złapał w palce dół mojej sukienki, wsuwając kciuk pod
jej materiał i westchnął pod nosem, gdy opuszkiem palca natrafił na mój
pośladek. – Boże, ile to ma długości? – zmarszczył brwi, odsuwając się na
długość ramienia, przykucnął i pociągnął w dół moją sukienkę, która okazała się
być dość długa. – Jezu, nigdy więcej. – wstał powoli i przyciągnął mnie do
siebie, przyciskając usta do mojego czoła. – Nie musisz uganiać się za facetem.
– wyszeptał, lekko mną kołysząc. – Jesteś śliczna w tym ubraniu ze zdjęcia,
wiesz?
- A w co byłam ubrana? – uniosłam lekko brew, zamykając na
moment oczy.
- Za duża bluza sportowa, leginsy, rozciągnięta koszulka i
czapka z daszkiem. Oczywiście uśmiech był przecudnej urody, ale nie o to tutaj
chodzi. Wiesz, uśmiech jest ważny, ale większość przedstawicieli mojej płci
patrzy na to co nosisz w staniku. – uniósł lekko brew, a ja wtuliłam policzek w
jego tors. – I to co masz w majtkach. – westchnął cicho, głaszcząc moje plecy. –
Jednak nie każdy patrzy na wnętrze. A to właśnie wnętrze pokazuje nam to jaki
człowiek jest naprawdę. Powiem ci w sekrecie, że moje wnętrze nie jest
zadowalające.
Uniosłam lekko brew i popatrzyłam na niego, przygryzając
wargę.
- Czemu tak sądzisz?
Uniósł lekko kącik ust, który po chwili opadł na swoje
poprzednie miejsce. Po chłopaku, który twierdził jaka jestem ładna nie było
śladu. Przede mną stał wyrachowany biznesmen z krwi i kości.
- Moja dusza jest ciemna jak moje włosy. – mruknął tajemniczo
a mnie przeszedł dreszcz, więc jedynie skinęłam głową. – Kiedy mówię ci, że
jestem zły powinnaś uciec, czemu tutaj stoisz?
- Oprócz tego, że mnie trzymasz? – uśmiechnęłam się lekko,
ale jego twarde spojrzenie sprawiło, że od razu uśmiech zbladł. – Nie wyglądasz
na oprycha, nie mam się raczej czego bać, jesteś miły i uczynny, masz to czego
chcesz, nie wzbudzasz zbyt wielkiego obrzydzenia i dlaczego miałabym uciekać?
- Nie jestem odpowiedni, Nino. Jesteś za niewinna jak dla
mnie. Zniszczę cię. – wzdrygnęłam się na dźwięk ostatnich słów. – Jestem grzechem,
rozumiesz? Nie ma we mnie nic dobrego. Jestem grzeszny.
Zamrugałam kilkakrotnie, mało rozumiejąc z tego co
powiedział, on natomiast westchnął i poprawił znów moje włosy.
- Pragnę cię. – powiedział cicho, wpatrując się w moją
twarz. – Chociaż nie mogę niszczyć anioła. Nino, jestem złym demonem, grzechem,
ja cię zniszczę, nie chcę abyś była potem zraniona, załamana, ale nie mogę
przestać. Znam cię te cholerne kilka godzin, ale… - uciął na chwilę i
przeczesał włosy. – Już wiem, że cię chcę. Chociaż powinnaś uciekać przede mną,
ja cię pragnę. Jesteś aniołem, ja grzechem, nie mogę cię kusić, ale tak bardzo
cię chcę i kurwa, nie gryź tej wargi, bo mnie rozpraszasz. – syknął na co
momentalnie wypuściłam wargę. – Ja mogę ją gryźć, tylko ja.
- Tylko ty? – uniosłam brwi, przechylając głowę w bok.
- Tylko ja. – wyszeptał, łapiąc w zęby moją dolną wargę.
__________
Zapraszam do używania hashtagu #WickedPL
Iza aka @llainkilam_
Hej! Bardzo przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale po prostu po przeczytaniu miałam dodać komentarz wieczorem i kompletnie o tym zapomniałam. Dopiero teraz mnie olśniło, naprawdę przepraszam.
OdpowiedzUsuńRozdział jest super. Dowiadujemy się coraz więcej, akcja zaczyna się rozkręcać i jestem strasznie ciekawa dlaczego Zayn twierdzi, że jest takim złym człowiekiem itd. Bardzo dziękuję za ten i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dalszy rozwój sytuacji ;)
Dziękuję też za informację na tt i liczę na następne ;)
Ściskam mocno i do następnego <3
Doma
Boże ja już chce następny *.*
OdpowiedzUsuńNsjsjs wspaniały �� jeśli to nie problem chce być powiadomiona o następnych rozdziałach ��
OdpowiedzUsuń@_1dandjb
Twój blog został nominowany do ankiety na Blog Miesiąca! Głosować można pod linkiem: http://sonda.hanzo.pl/sondy,241288,u3Pr.html bądź na stronie głównej spisu. Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDanielle, Harry, Josh, Taylor, Calum, Niall, Eleanor, Michael, Louis, Luke, Perrie, Liam, Ashton, Jade oraz Zayn chodzą do najbardziej znanej i polecanej szkoły w Londynie, inaczej mówiąc do London University on the Gold Street. Do tej samej placówki uczęszcza niejaka Ashley Benson, dziewczyna wyśmiewana, szykanowana i mieszana z błotem. Od zawsze była obiektem drwin i zaczepek. W 2012 roku w ostatni dzień wakacji Perrie oraz Zayn organizują imprezę na uczczenie minionych dwóch miesięcy. Za namową Jade oraz Taylor zjawia się tu również garstka innych osób a nawet..Ashley. Kilka minut przez zakończeniem 'dyskoteki' panna Benson zostaje publicznie upokorzona. Na jej głowie ląduje wielki tort, zostaje obrzucona pierzem oraz wepchnięta do basenu. Blondynka nie wytrzymuje i gdy tylko opuszcza wodę wykrzykuje każdemu to co o nim myśli. Mówi to co kumulowała w sobie od prawie trzech lat. Kilka minut później rzuca się biegiem i opuszcza posesje Malika. Staje na ulicy i na jej nieszczęście nie zauważa czarnego Land Rovera, którym przyjechał lekko spóźniony Harry oraz Niall. Dziewczyna po kilku sekundach leży przygnieciona kołami. Całe towarzystwo wpada w panikę, kilka osób już uciekło z miejsca wypadku. Louis oraz Zayn pod wpływem strachu pakują ciało blondynki do auta i z procentami we krwi jadą do lasu. Przy Tamizie cała piętnastka przyrzeka że zostanie to ich tajemnicą. Liam oraz Josh wrzucają poharatane zwłoki do lodowatej wody. Ostatni raz patrzą za siebie i wracają do swoich aut. Ashley Benson zostaje uznana za zaginioną.
OdpowiedzUsuńRok później, pierwszego września odbywa się rozpoczęcie roku szkolnego. Od razu po zakończeniu dnia cała paczka przyjaciół umawia się na wypad za miasto na następny tydzień. Gdy wszystko jest ustalone Josh jako pierwszy opuszcza mur szkolny. Przechodzący przez ulice chłopak nie zauważa pędzącego ciemnego auta i zostaje potrącony. Sprawca wypadku ucieka, zostawiając bruneta samego sobie. Każdy wpada w szał. W tym samym czasie Louis, Ashton, Danielle, Taylor, Harry, Michael, Niall, Luke, Eleanor, Zayn, Calum, Jade, Liam oraz Perrie dostają anonimowego sms'a.
"Jeśli nie chcecie by was spotkał taki los miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. Każdy dzień może być waszym ostatnim. ~A.
Ps. Wiem co stało się rok temu."
Na początku każde z nich uznaje to za zwykły żart a śmierć swojego przyjaciela za zbieg okoliczności. Jednak niewyjaśnione wypadki i morderstwa przekonują nastolatków że to nie tylko zwykły zbieg wydarzeń. To walka o życie i odkrycie prawdy.
http://one-two-three-you-die.blogspot.com/
Zapraszam, może ci się spodoba :)